Ten temat został zablokowany, nie możesz edytować ani pisać nowych postów.
Autor Wiadomość
Nie podano
PostWysłany: 25 Mar 2007, 10:18 
Able
Awatar użytkownika
Dołączenie:
Kwiecień 2005
Posty: 1485
HP: 0
Nick w grze: Harddy DUCH Cooldice
Moi drodzy parafianie... 8)

Ostatnimi czasy na forum jakoś tak spokojnie, jakiś zastój, mało ciekawych nowych postów i tematów a jeszcze mniej takich które naprawdę potrafią ruszyć sercem i wyobraźnią. Ogłaszam zatem NOWY KONKURS by rozruszać naszą entropijno – forumową społeczność !!

Motywem konkursu jest NAPISANIE TEKSTU dotyczącego PEU w szerokim tego słowa znaczeniu – zatem każdy może coś napisać, dowolnego, może to być : dowolny poradnik, pamiętnik avatara, opis gry, opis przygody, opowiadanie fabularne, tekst reklamujący grę,...wszystko !! Ruszcie głowami !! Możecie podzielić się swoim doświadczeniem i wiedzą a także możecie ruszyć swoją wyobraźnię i napisać porywające opowiadanie w świecie PEU. Każda forma jest mile widziana. Każdy pisać może – jeden lepiej a drugi gorzej.

Kilka zasad :

-teksty umieszczamy w postach w tym temacie do końca kwietnia
-w maju w nowym temacie odbędzie się głosowanie na najlepszy tekst (trzy teksty – trzy miejsca nagradzane)
-objętość tekstu : myślę że najlepiej przeliczyć to na ilość standardowych stron w „wordzie” zatem 1 – XXX BEZ LIMITU, piszcie ile chcecie ;)
-tekst musi być napisany w języku polskim, pozbawiony błędów ortograficznych i stylistycznych (w miarę)
-proszę o nie pisanie bzdur, nonsensów i farmazonów itp... to ma być przyjemne do czytania, w miarę "poważne" merytorycznie i "poprawne politycznie" :wink:
-teksty nie mogą być nigdzie wcześniej publikowane, muszą być nowe i unikalne
-jako organizator zastrzegam prawo do wprowadzania zmian w regulaminie, cenzury tekstów lub ich odrzucania, również takie prawo ma ATI którego mianuję honorowym cenzorem/organizatorem konkursu :wink:
- niezbywalne prawo do NIEODPŁATNEJ PUBLIKACJI i NIEODPŁATNEGO ROZPOWSZECHNIANIA W MEDIACH (czyli nie związanej ze zyskiem autora ani organizatorów) NAGRODZONYCH (i tylko nagrodzonych) prac konkursowych zostają udzielone organizatorom konkursu
- UWAGA - autor zachowuje prawo do podpisu (nickiem lub/i imieniem i nazwiskiem wg. woli)
- można prezentować swoje teksty również w postaci całego cyklu : czyli kilka osobnych postów które tworzą jednolitą całość (pisane np w odstępach czasu), pod warunkiem że są to kontynuacje (kolejne rozdziały ) jednego głównego wątku/tematu, dodatkowo muszą być te wszystkie posty opisane w tytule (część taka a taka tego i tego), głosowanie w tym przypadku będzie odbywać się na CAŁY CYKL a nie na poszczególne części, proszę nie naciągać tej zasady na dzielenie swojego tekstu na małe kawałeczki a raczej starać się pisać solidne posty co jakiś odstęp czasu... np.: - opowiadanie : kilka rozdziałów pisanych co tydzień jeden; - poradnik "jakiś" : każdy rozdział opisuje inne zagadnienie; - pamiętnik : kolejne epizody z życia kolonisty... itp, itd... :wink:

Nagrody dla najlepszych pisarzy i ich fundatorzy :


DUCH – żółty i czerwony kwiatek

ANGEL - 20 pedów

ELANOR - Plain chair 1 1.72 PED,Paint Can (Umber) 15 1.95 PED,Paint Can (Mauve) 1 Emik S30 (L) 1 3.03 PED EWE EP-32 Enforcer 1 1.97 Basic Wires blueprint 1 0.01Basic Servo blueprint 1 0.01 Basic Sensor blueprint 1 0.01 Basic Pump blueprint 1 0.01

QXAN - t implant, tt=51.39

COOVER - 1 darmowa godzina z "siostrą", czyli przyjemne fapowanko ;)

ATEUSH/ENTROPIAUNIVERSE.PL - 100 PED : 1 miejsce, 50 PED : 2 miejsce

JASON - A104 tt=1,5

LUCKY FOX - "paczka BP" : Basic Auxiliary Socket blueprint 1 0.01 PED CARRIED Basic Bolts blueprint 1 0.01 PED CARRIED Basic Engine blueprint 1 0.01 PED CARRIED Basic Filters blueprint 1 0.34 PED CARRIED Basic Power System blueprint 1 0.01 PED CARRIED asic Pump blueprint 1 0.01 PED CARRIED Basic Pump blueprint 1 0.01 PED CARRIED Basic Rings blueprint 1 0.01 PED CARRIED Basic Rings blueprint 1 0.01 PED CARRIED Basic Screws blueprint 1 0.01 PED CARRIED Basic Sheet Metal blueprint 1 0.01 PED CARRIED Basic Tube blueprint 1 0.01 PED CARRIED Durable Hood blueprint 1 0.01 PED CARRIED Electropositive Capacitor blueprint 1 0.01 PED CARRIED Electropositive Communication blueprint 1 0.01 PED CARRIED Electropositive Modulator blueprint 1 0.01 PED CARRIED
Electropositive Modulator blueprint 1 0.01 PED CARRIED Electropositive Security Module blueprint 1 0.01 PED CARRIED Hardened Bolts blueprint 1 0.01 PED CARRIED Hardened Bolts blueprint 1 0.01 PED CARRIED Hardened Bolts blueprint 1 0.01 PED CARRIED Hardened Clips blueprint 1 0.01 PED CARRIED Hardened Clips blueprint 1 0.01 PED CARRIED Hardened Screws blueprint 1 0.01 PED CARRIED Heavy-duty Filter blueprint 1 0.01 PED CARRIED Standard Hinge blueprint 1 0.01 PED CARRIED Standard Matrix blueprint 1 0.01 PED CARRIED Triphased Power Systems blueprint 1 0.01 PED CARRIED

GARGI - harnes SHOGUNA (M) tt 10,30, ampaA103 tt 0,89

GANDALF - 50 ped

SKANERIN - 10 ped, Hunter Gloves (M), owocki

NORTHBERG - 3x Emik S30 (L), każdy full tt (5,2 PED)

[un]LUCKY FOX - 2 x emiki s30 (full tt)



Mam nadzieję że kilku hojnych sponsorów się znajdzie i pula nagród się zwiększy.


Nagrodzone będą 3 miejsca, wg ilości oddanych głosów w ankiecie przez naszych forumowiczów, miejsce/nagroda :

[center]I MIEJSCE : 145 ped, 1h fapowania, żółty kwiatek, A104, 5 x Emik30

II MIEJSCE : 85 ped, czerwony kwiatek, paczka BP, har SHOGUNa, skarby ELANOR, Hunter Gloves (M), owocki

III MIEJSCE : t implant, A103[/center]




ZAPRASZAM WSZYSTKICH DO ZABAWY !!

Ku chwale CALYPSO i naszego FORUM !!

SALUT !! :D


Ostatnio edytowany przez HduchC 01 Maj 2007, 09:35, edytowano w sumie 17 razy

Profil Offline
Nie podano
PostWysłany: 25 Mar 2007, 22:30 
Unskilled
Awatar użytkownika
Dołączenie:
Grudzień 2005
Posty: 159
HP: 0
Society: brak
Nick w grze: Angel
Dorzucam 20 pedów do puli nagród.

Jak będzie coś fajnego o handlu to dorzuce jeszcze 20 pedów :P

HduchC napisał(a):

--w maju w nowym temacie odbędzie się głosowanie na najlepszy tekst (trzy teksty – trzy miejsca nagradzane)


Jak będzie wyglądać wybór najlepszego tekstu? Całe forum będzie głosować?


Profil Offline
Nie podano
PostWysłany: 26 Mar 2007, 23:25 
Initiated
Awatar użytkownika
Dołączenie:
Listopad 2005
Posty: 919
HP: 110
Jako, że miałem trochę do czynienia z konkursami i polskim prawem autorskim, to sugeruję dorzucenie do regulaminu:

- niezbywalne prawo do NIEODPŁATNEJ PUBLIKACJI i NIEODPŁATNEGO ROZPOWSZECHNIANIA W MEDIACH (czyli nie związanej ze zyskiem autora ani organizatorów) NAGRODZONYCH (i tylko nagrodzonych) prac konkursowych zostają udzielone organizatorom konkursu
- UWAGA - autor zachowuje prawo do podpisu (nickiem lub/i imieniem i nazwiskiem wg. woli)

- jeżeli któreś z tekstów będą się nadawały do publikacji, to taka sentencja ją ułatwi (brak tantiem etc.)

No i oczywiście jeżeli zaczęliśmy, to warto ciągnąć dalej, czyli troszkę PR'u (public relations) - wyślijmy fragmenty lub całość prac do prasy - sf, komputerowej i netowej (oni lubią gotowce). z zastrzezeniem, ze tekst moze byc opublikowany wyłącznie z podaniem linku do forum :)


Profil Offline
Nie podano
PostWysłany: 27 Mar 2007, 00:00 
Novice
Awatar użytkownika
Dołączenie:
Marzec 2006
Posty: 360
HP: 270
Society: Kingsajz
Nick w grze: Northberg
Ehem, to może ja zacznę :) Oto moje wypociny:

Mieszkanie Zygmunta ulokowane było na ósmym piętrze w dawniej dwudziesto piętrowym budynku, niemalże w samym centrum miasta. W chwili obecnej, wieżowiec ów tak jak wiele w okolicy był mocno uszkodzony. Uszkodzenie to być może za słabe słowo na określenie wyrwy rozciągającej się od dachu po zachodniej stronie i ciągnącej niemalże pod sam sufit ciemnej klitki w której zamieszkiwał nasz bohater. Nikt nie wie, jak powstały te dziury. Niektórzy starzy mieszkańcy miasta twierdzą, że jest to pamiątka po jakiejś pradawnej wojnie, inni iż po huraganie, jeszcze inni uważają, że budynki rozsypują się po prostu ze starości. I właśnie do tej ostatniej grupy należał Zygmunt.

Człowiek ten wyróżniał się z szarej masy mieszkańców Unii Europejsko – Afrykańskiej nie tylko wyjątkowym wzrostem i nieco śmiesznym sposobem chodzenia. Posiadał bowiem wrodzoną cechę, która obca była reszcie obywateli – ciekawość. Cecha ta nie raz zaprowadziła go na granicę śmierci, gdy to przemierzał tunele pod miastem będące pozostałością jakiejś pradawnej podziemnej kolei, czy też wdrapywał się na szczyty drapaczy chmur porośniętych gęstą roślinnością, po to tylko by zobaczyć jak wygląda miasto z góry.

Wśród współpracowników uchodził za dziwaka. W przerwie śniadaniowej zamiast tak jak inni zasiąść do darmowej zupy mlecznej z pożywnym kożuchem, notował coś w swoim nieodłącznym notesiku, liczył coś, mamrotał. W sumie i tak nikogo za bardzo nie interesowało co robił, grunt że swoją pracę wykonywał sumiennie i starannie. Aż do tego dnia. Od rana zachowywał się jeszcze dziwniej niż zwykle. Co chwila zerkał na zegarek, mylił się. Stłukł już dwie szklane rurki, których się od dawna nie produkuje w Europie. Ostatnia partia przyjechała z Azji, ale nikt nie wie czy nadal je tam wytwarzają. Gdyby miał szefa pewnie dawno wylądowałby u niego na dywaniku. Na szczęście jednak unijna dyrektywa równości zabrania tworzenia hierarchii w zakładach pracy, gdyż tworzyło to jawną dyskryminację.

Widział tą reklamę codziennie w drodze do pracy, oraz wracając z niej. Trudno było zresztą ją przeoczyć, na tle szarego, nudnego miasta wyróżniała się gamą pulsujących kolorów. Już na pierwszy rzut oka było widać, że nie pochodzi stąd. Pochodziła z Nowego Świta, który reklamowała sama sobą, przedstawiając do tego kolorowe obrazki z niego. Obrazy te Zygmunt znał na pamięć, seria ujęć ukazujących zielone przestrzenie Calyspo, po których przechadzają się nieznane zwierzęta. Jakże różny to krajobraz od pustynnych Mazur które zamieszkiwał. Miał dosyć wszechobecnego marazmu, biurokracji i szarości. Czuł, że nigdy się nie odnajdzie w tym upadającym świecie, czuł że jego cywilizacja upada, w przeciwieństwie do Entropii która była w szczycie rozwoju. I miał szansę się wyrwać! Musiał tylko uzbierać pieniądze na bilet. Sam lot na Calyspo był darmowy, musiał tylko pokryć koszty podróży do Stanów Zjednoczonych Obu Ameryk. Znajdował się tam jedyny na Ziemi czynny kosmodrom, z którego to startowały promy.
Tego dnia uzbierał niezbędną na podróż kwotę. Nie mógł się doczekać końca pracy, aby odebrać pieniądze i wyruszyć do Londynu, skąd startował samolot do Nowego Yorku. Dawniej samolot kursował raz w tygodniu, jednakże Europejska Komisja Lotnictwa, postanowiła nie przemęczać jedynej sprawnej transatlantyckiej maszyny i ograniczyła loty do jednego w miesiącu. Lot ten miał się odbyć dokładnie za tydzień, czyli w sam raz by dotrzeć autobusami do Londynu.
Nowy York nie różnił się niczym specjalnym od miasta w którym mieszkał. Te same nudne, kruszące się budynki, ci sami nudni bezimienni ludzie. Wydawać by się mogło, że mieszkańcy Ameryki dawno już powinni ją opuścić mając mając darmowe loty na Calyspo. Nic bardziej mylnego, włóczyli się po ulicach, zupełnie nieczuli na dziesiątki reklam Entropii, których było tu więcej niż w Europie.

Pierwszą rzeczą która uderzyła go po zobaczeniu promu, była jego wielkość. Zawsze wyobrażał sobie olbrzymi statek, z setkami Etropian na pokładzie. Tymczasem przed oczami miał niewielki, góra dwudziesto metrowy statek, obsługiwany w całości przez komputery. Zajął miejsce w kapsule zgodnie z instrukcjami wydawanymi przez głośniki. W pomieszczeniu znajdowały się jeszcze dwie wolne kapsuły i jedna zajęta. Człowiek który tam przebywał, musiał leżeć już dość długo, gdyż szyba którą był przykryty pokryła się grubą warstwą kurzu. Było to jednak zupełnie bez znaczenia, system hibernacji już działał i mógł tak leżeć nawet setki lat. Zygmunt nie wiedział ile dokładnie tak przeleżał zanim statek odleciał. Prom był zaprogramowany tak by wystartować tylko przy pełnym obłożeniu.

Lot trwał około dwustu lat. Zygmunt nic z niego zapamiętał, trzeba przyznać że Entropiańska technologia sprawdziła się świetnie. Tuż po otwarciu włazów do jego płuc wtargnęło świeże, rześkie powietrze, przepełnione setkami nieznanych zapachów. Wkoło głośno było od krzyków ludzi próbujących coś sprzedać. To odgłosy pobliskiego targu, słowem esencja Atlantis, pierwszego przystanku wszystkich przyszłych mieszkańców Calyspo.

Nie wie kto i kiedy go przebrał. Ubrany był w pomarańczowy kostium pioniera. Kostium, choć ubogi w formie posiadał wszystko co niezbędne, czyli radar wykrywający wszelkie życie w pobliżu, mapę kartograficzną Calyspo, oraz przepastne kieszenie mogące pomieścić więcej niż na pierwszy rzut oka się wydawało. W kieszeniach tych znalazł tylko kartę kredytową. Niewiele myśląc, udał się do najbliższego terminalu handlowego, by dokupić sobie coś ciekawego.
I tu po pierwszym zachwycie nastąpiło otrzeźwienie, karta była pusta! Nie wiedział czy tak ma być, czy też jest to jakaś pomyłka. Szybko zapomniał jednak o braku pieniędzy zachwycając się przepięknym widokiem miasta. Ponieważ nie doskwierał mu głód, postanowił w całości poświęcić pierwszy dzień na zwiedzanie okolicy. Wędrują po uliczkach Port Atlantis szybko dotarł do murów zaporowych, które bez wahania przekroczył przez pierwszą z brzegu bramę.

Znalazł się na otwartej przestrzeni, aż po horyzont ciągnęły się zielone łąki, lasy, jeziora. W koło było pełno ludzi otoczonych dziwną zieloną poświatą, z uporem przyglądającym się dziwnym stworzeniom. Podszedł bliżej zaciekawiony nieznanym zjawiskiem.

Ból przyszedł nagle. Zaskoczył go od tyłu. Niezawodny radar rozpoznał go jako Berycleda. Przyroda broniła się jak mogła przed najeźdźcami. Nie rozumiał tylko, dlaczego poczuł jej pazur na własnej skórze, w dosłownym tego słowa znaczeniu. Pomocy – wykrzyknął. Jednakże dziesiątki ludzi wokoło pozostało w niezmienionych pozach, tylko niektórzy z nich zaczęli się przyglądać potworowi który go atakował.

Wiedział, że nie ma żadnych szans z szarżującą bestią. Dwa kolejne następujące szybko po sobie ciosy, nieomal powaliły go na ziemię. Czuł jak gorąca lepka krew spływa mu po plecach, Berycled odbiegł na chwilę do kogoś innego, po to jednak tylko by wrócić po chwili i zadać ostateczny, śmiertelny cios.

Padł na ziemię, w błyskawicznym tempie otoczyła go kałuża krwi. Ból nagle ustał. Powoli stracił kontakt z otaczającą go rzeczywistością i otoczyła go błoga światłość. A więc to koniec – pomyślał – lata pracy, miliardy przemierzonych kilometrów, po to tylko by umrzeć u samych wrót Nowego Świata? Miał tyle do zrobienia, tyle pytań do tych wszystkich ludzi. Dlaczego mu nie pomogli? Czyżby byli tak samo nieczuli i obojętni jak mieszkańcy Ziemi? Może ta cała podróż nie miała sensu? Wydawało mu się to już jednak bez znaczenia, odchodził do stwórcy. Marzenie życia prysnęło jak bańka mydlana.

Ból pojawił się ponownie tak szybko jak znikł. Jasność pomału odpłynęła, a oczom ukazało się całkiem nowe miejsce. Zapach, kombinezon, rany na plecach, nic nie pozostawiało złudzeń, że nadal znajduje się na Calyspo i żyje! Wokoło było pusto nie licząc człowieka w szarej zbroi grzebiącego coś przy terminalach. Ledwo żywy Zygmunt poczuł się nagle strasznie samotny w tym nowym, nieznanym świecie. Zastanawiał się czy jednak lepiej nie było zostać na Ziemi żyjąc marzeniami, lub zginąć tam na łące przy murach Port Atlantis.
Tymczasem obcy człowiek podszedł do niego i zaczął opatrywać jego rany jakimś urządzeniem, siły zaczęły w zawrotnym tempie wracać. Nim minął szok, człowiek ów rzekł:
Witaj, jesteś tu nowy? Jestem Mark i mogę Ci pomóc.
Zygmunt po raz kolejny tego dnia poczuł jak jego serce wypełnia nadzieja. Może nie jest tu tak źle - pomyślał...


Profil Offline
Nie podano
PostWysłany: 27 Mar 2007, 09:07 
Administrator
Awatar użytkownika
Dołączenie:
Marzec 2005
Posty: 3452
HP: 133
Society: Poltropia
Dokładam 150 PED do puli nagród z forumowego funduszu reklamowego.
(oczywiście podziękowania dla tych co te reklamy wykupują !)

Proponuje przeznaczyć 100 PED za 1sze miejsce i 50 PED za 2gie.


Profil Offline
Nie podano
PostWysłany: 27 Mar 2007, 10:31 
Able
Awatar użytkownika
Dołączenie:
Kwiecień 2005
Posty: 1485
HP: 0
Nick w grze: Harddy DUCH Cooldice
Cytuj:
- niezbywalne prawo do NIEODPŁATNEJ PUBLIKACJI i NIEODPŁATNEGO ROZPOWSZECHNIANIA W MEDIACH (czyli nie związanej ze zyskiem autora ani organizatorów) NAGRODZONYCH (i tylko nagrodzonych) prac konkursowych zostają udzielone organizatorom konkursu
- UWAGA - autor zachowuje prawo do podpisu (nickiem lub/i imieniem i nazwiskiem wg. woli)
- jeżeli któreś z tekstów będą się nadawały do publikacji, to taka sentencja ją ułatwi (brak tantiem etc.)


bardzo dobre, dodaje do regulaminu

Cytuj:
No i oczywiście jeżeli zaczęliśmy, to warto ciągnąć dalej, czyli troszkę PR'u (public relations) - wyślijmy fragmenty lub całość prac do prasy - sf, komputerowej i netowej (oni lubią gotowce). z zastrzezeniem, ze tekst moze byc opublikowany wyłącznie z podaniem linku do forum :)


tez świetny pomysł, po zamknięciu konkursu można by najlepsze teksty zapodać dalej, świetna reklama no i może w końcu doczekamy się gdzieś "poważnej i merytorycznej" treści o naszej grze a nie tylko bzdury pisane przez ludzi co nie maja pojęcia o temacie...

Cytuj:
Dokładam 150 PED do puli nagród z forumowego funduszu reklamowego.
(oczywiście podziękowania dla tych co te reklamy wykupują !)
Proponuje przeznaczyć 100 PED za 1sze miejsce i 50 PED za 2gie.


dzięki wielkie ATI !!

Northberg - świetny tekst !!


Profil Offline
Nie podano
PostWysłany: 27 Mar 2007, 16:49 
Newbie
Dołączenie:
Marzec 2007
Posty: 1
HP: 97
Society: F.R.I.E.N.D.S
Nick w grze: Adam Benek Beny
Był spokojny Styczniowy wieczór, gdy dostałem wiadomość o locie następnego dnia, bo pilot wahadłowca zachorował. Nie zmartwiło mnie to, gdyż potrzebowałem forsy na otworzenie własnej linii przewozowej.
Byłem pilotem wahadłowca pasażerskiego FWC-210.
Wyruszyliśmy w poniedziałek w podróż do innej galaktyki i nic nie wskazywało żadnych komplikacji.
Start udał się bez większych problemów, oprócz jednego z pasażerów, który zaniemógł podczas startu, ale nie o tym chcę wam opowiedzieć.
Wszyscy szykowali się do snu i skoku w przestrzeń; zostaliśmy tylko Ja, drugi pilot i lekarz pokładowy.
Ostatnie poprawki, ostatnie spojrzenia na siebie, ostatnie "powodzenia" i skok.
Ale co to, nie miało być tak jak jest, gdzie my jesteśmy, nie znałem tego miejsca, a nawet o nim nie słyszałem; nagle zostaliśmy przez coś uderzeni, nie wiem co to było, może zabłąkany meteoryt, może rakieta, po prostu nie wiem. Nie dość że skok się nie udał to jeszcze ściąga nas przyciąganie jakieś gwiazdy wcześniej nam nie znanej.
-O mój Boże- wrzasnął II pilot wskazując roztrzęsionym palcem na radar mojego wahadłowca.

Obudziłem się w jakimś mieście nic nie pamiętając i całkowicie przerażony nowym otoczeniem, gdyż nie sądziłem że może być tu jakieś życie. JESTEM SAM. Reszcie załogi i pasażerom chyba się nie udało, przypuszczając że nikogo obok mnie nie ma.
Chwile się rozejrzałem, zamieniłem parę słów z osobami otaczającymi mnie opieką lekarską, ale o załodze i pasażerach mojego wahadłowca nikt nic nie wiedział i nawet nikt nic nie słyszał. DZIWNE!!!!????
Uciekłem z miasta by się zastanowić co tu u licha się dzieje, nie mam kasy, nie mam sprzętu, a miałem tylko na sobie jakieś pomarańczowe odzienie; "Czy ja jestem więźniem"???
Siedząc na zielonej trawie, rozmyślając nad swoim życiem zauważyłem jakieś stworzenie do niczego nie podobne co wcześniej znałem, dziwaczne coś, ale jeżeli tu chodzi to nie jest chyba groźne.
Chciałem się temu przyjrzeć z bliska, więc podchodząc do niego z wyciągniętymi rękoma w geście bezbronności zaczęła boleć mnie głowa, otoczenie zaczęło wibrować ,a z moich rąk wydobył się w kierunku tego czegoś zielono-przezroczysty słup jakiejś energii; i znów zaniki pamięci, i znów jestem na szpitalnym kojcu.
Musiałem się dowiedzieć wszystkiego o tym miejscu, więc wyszedłem na zewnątrz, wyskakuje zza rogu jakiś żołnierz w całkiem miłej dla oka zbroii z jakimś karabinem na ramieniu. Wyjaśniając mi co się dzieje i gdzie ja jestem doszedłem że cała ta podróż była ukartowana przez moich podwładnych na Ziemi.
Poprosiłem go o pomoc; nawet się nie zastanawiał widząc mnie w rozpaczy i chęci zemsty nad szumowinami eksperymentującymi na cywilach.
Po trzech miesiącach ekspansji na Eudorii, przemierzając doliny po między dwoma obozowiskami zaobserwowałem dziwny błysk zza wyżyny. Musiałem to sprawdzić.
Gdy doszedłem na miejsce nie mogłem uwierzyć własnym oczom, które zlane były łzami i potem.
Do połowy przez piasek zasypany, przerażająco potrzaskany mój FWC-210!!!
Nie mogłem w to uwierzyć, że go znalazłem, ale nie bacząc na niebezpieczeństwa wbiegłem do środka szukając ciał poległych. Nie znalazłem nikogo, ani też niczego co mogło by mi się tu przydać. Usiadłem więc w rosnącej przerażająco w szybkim tempie zemście, uświadomiłem sobie po dwóch godzinach, że skoro zesłali mnie tutaj to liczyć na jakąkolwiek zemstę nie mogę; oni na pewno są przygotowani na wizytę kogokolwiek z nas.

Postanowiłem tu zostać tak zwanym misjonarzem i pomagać tym co tu trafili i odciążyć tych co pomagają, tak jak pomogli i mnie, w końcu zrobimy własny, wspólny dom, a gdy Ci Bezduszni co nas tu wszystkich zesłali przylecą na jakikolwiek rekonesans, to będziemy przygotowani na Zemstę jakiej w swoim życiu nawet w filmach nie widzieli.

Tak jak postanowiłem, tak też zrobiłem i jest mi z tym dobrze. Powiem więcej: Jestem bardzo zadowolony, że jest ktoś kto potrzebuje mojej pomocy i jest mi wdzięczny za pomoc. Staram się wpajać tym co są tu krótko, żeby odrzucili nienawiść i złowrogie nastawienie do innych mieszkańców Eudorii, że pomagać sobie w tych czasach i w tym miejscu jest wart więcej niż jakakolwiek zapłata, nie omijając przy tym faktu, że o każdy grosz jest tu bardzo trudno.






!!!!! POZDROWIENIA DLA WSZYSTKICH GRACZY ENTROPII !!!!!


Profil E-mail Offline
Nie podano
PostWysłany: 28 Mar 2007, 01:12 
Amateur
Awatar użytkownika
Dołączenie:
Wrzesień 2006
Posty: 582
HP: 115
Society: K$
Nick w grze: Crynin Skanerin Utis
Małe wypocinki. Nie nadają się na reklamowanie gry, bo tekst przeznaczony jest tylko do ludzi którzy już trochę pograli w EU :P
I przy okazji, dorzucam do "loot puli" 10 ped + Hunter Gloves (M) (+2 do Skanerowatości ;o) + owocki które będe miał w chwili rozstrzygnięcia konkursu (tak wiem, niektórzy mają deja vu :mrgreen:)
btw, świetny pomysł DUCHu, podpis pod nickiem zasługuje na posiadacza ;p
edit: damn, akapity nie działają ;o





[center]„Robota...”
by Skaner[/center]

„Dzień dobry panie Svensson” powiedział człowiek w czarnym garniturze. „Dzień dobry” odpowiedział Erich, lekko zawstydzony faktem, że czarny garnitur leżał na tym człowieku lepiej, niż na nim. „A więc przeszedł pan pomyślnie wszystkie nasze testy?”, zapytał z szelmowskim uśmieszkiem człowiek ubrany na czarno. „Tak, proszę pana" odparł Svensson. „Łącznie z psychologicznym jak mniemam? Podpisał pan także klauzulę tajności?” – szelmowski uśmiech zamienił się w uśmiech człowieka, blefującego w pokera. „Tak, oczywiście. Nie rozumiem tylko po co to wszystko?” odparł Erich. „Niedługo się pan dowie panie Svensson”. Do tej chwili Erich uważał, że nie da się mieć mniej szczerego uśmiechu. Jakże się mylił...
„Proszę za mną Erichu” powiedział człowiek w czarnym garniturze bezczelnie przechodząc na „ty”. „Oczywiście przeszedł pan również testy adaptacyjne?” – Erichowi wydawało się, że uśmiech przekroczył bariery fizycznej granicy. „Tak”, odpowiedział Erich. „Spędziłem 2 miesiące grając w tą waszą grę. Dużo nerwów, i dużo pieniędzy. Aczkolwiek muszę przyznać, że prawie się od niej uzależniłem”. Tu wrócił pamięcią do poprzednich dwóch miesięcy. Po paru dniach gry Erich zabijając wirtualne zwierzę wygrał 150 dolarów amerykańskich. Od tamtej pory ta gra zawładnęła jego życiem. Oczywiście w kilka dni później nic nie zostało z tych pieniędzy. Na szczęście miał pracę, a biorąc pod uwagę jego niewygórowane potrzeby, mógł co tydzień wpłacać do gry ok. 20 dolarów. Jednak i to było za mało, na szczęście okres adaptacyjny wynosił tylko dwa miesiące – inaczej pewnie skończyło by się na stracie wszystkich oszczędności i powrocie do rodziców. ”Proszę uważać na stopień”, głos człowieka w czarnym garniturze wyrwał go z zamyślenia. „Czy mógłbym się dowiedzieć, jak się pan nazywa?” zagaił Erich. Stwierdził, że nazywanie go w myślach „człowiekiem w czarnym garniturze” wymaga za dużo zachodu. „Oh, mów mi Marco” odpowiedział do niedawna „człowiek w czarnym garniturze”. Nagle wyrosły przed nimi drzwi. Erich widział takie jedynie na filmach science-fiction. Marco wstukał kilkunasto cyfrowy kod w panel przy drzwiach, po czym stal kilku centymetrowej grubości ruszyła w górę z cichym syknięciem. Oczom Svenssona ukazał się widok niczym z chińskiej fabryki tanich ubrań. W wielkiej hali siedziało około trzech tysięcy osób. Tym, co odróżniało to od fabryki ubrań było to, że ludzie nie siedzieli przy maszynach tkackich – każdy miał przed sobą monitor. „Zaskoczony?” zapytał Marco, któremu uśmiech przykleił się chyba na stałe do twarzy. Erich faktycznie był zaskoczony, bo właśnie uświadomił sobie, jak wygląda fabryka dwudziestego pierwszego wieku. „Proszę za mną” oznajmił rozbawiony Marco. Widział już kilkaset zaskoczonych twarzy takich jak Ericha, ale zawsze go to bawiło. „Tutaj się na chwilę zatrzymamy” – Marco przystanął przy komputerze najbliżej drzwi. „Teraz objaśnię, na czym będzie polegała ta praca”. Marco usiadł na krześle. „Jak widzisz, jesteśmy zalogowani do gry. Jednakże ekran różni się od tego, z którym zdążyłeś się zapoznać”. Erich przytaknął. Faktycznie, na ekranie oprócz standardowych wskaźników widniały trzy dotąd mu nieznane. Jeden z nich był pokrętłem, ze skalami: low, standard i high. Następne przedstawiało licznik i dźwignię. Trzeci wskaźnik przestawiał jedynie liczbę. „Do czego to służy?” zapytał zaciekawiony Svensson. „Zastanawiałeś się kiedyś w jaki sposób rozdzielane są looty Erichu?”. Erich zastanawiał się nad tym nieraz. „Otóż do niedawna lootami rozporządzał program. Niestety zdarzały mu się awarie, które powodowały, że zarząd zamiast na Karaibach, urządzał sobie wakacje w Laponii. Po trzeciej takiej awarii stwierdziliśmy, że należy coś z tym zrobić. I stąd ludzie w tej hali. Zaczniemy od wskaźnika, który zawiera w sobie tylko liczbę. Jest to liczba pieniędzy w tej grze, którą możesz przekazać avatarowi.. „Zaraz, zaraz”, przerwał Erich. To znaczy, że będę miał pod opieką gracza”?. „Ohh, i to nie jednego.” Odparł Marco. „Ale wróćmy do rzeczy. Ten wskaźnik z jedną liczbą, to suma pieniędzy którą gracz wpłacił do gry. Odejmując to, co już zyskał. Czyli mówiąc prosto – jego budżet.”. „O mój Boże” – pomyślał Svensson, który zaczynał rozumieć. „Pokrętło z trzema skalami”, kontynuował Marco , „to wskaźnik, jaki zwrot z działalności będzie otrzymywał gracz. Nie muszę chyba tłumaczyć jak to działa? ”. Erich w tej chwili zrozumiał jak działa system, który powodował, że looty potrafiły mu się zmieniać jak w kalejdoskopie. „Oczywiście działa to na pewnej zasadzie, takiej jak np. liczba HP moba, Tym już zajmuje się komputer, i tu na szczęście pomyłek być nie powinno. Oczywiście liczba w budżecie może być minusowa, ale jeśli na koniec miesiąca taka będzie, to chyba nie muszę ci tłumaczyć, kto uiszcza opłatę ze swojej pensji?”. Erich znał odpowiedź – będzie to osoba, która była odpowiedzialna za minus na danej postaci gracza. „Jeśli jednak opłata będzie wyższa niż pensja nadzorcy odpowiedzialnego za to, to odpowiedzialnego kierujemy do piwnicy, aby choć trochę prądu się zwróciło. Rower treningowy może służyć nie tylko do poprawiania kondycji, nieprawdaż?” powiedział uśmiechnięty Marco. „Oczywiście wyczytałeś to w umowie o pracę?” Erich przytaknął. Wolał skłamać niż wyjść na głupka. „Wskaźnik z dźwignią służy do ustalania globali i hofów. Ustawiasz liczbę i klikasz na wajchę. Przy następnej działalności avatar dostanie tą sumę. Często nadzorcy dają globala lub hofa większego niż budżet – najczęściej młodym graczom. Wiedzą, że i tak to wydadzą - ergo budżet wróci do pozycji na plusie”. Svensson zaczynał rozumieć to, nad czym się zastanawiał przez ostatnie dwa miesiące. Nagle gdzieś na sali rozległy się wiwaty. ”Chyba ktoś właśnie dostał ATHa” poinformował Ericha Marco. „Zazwyczaj, jeśli budżet gracza przekroczy 5 tysięcy PED, to każdy kto go przejmuje wstrzymuje się z wypłatami, aż będzie możliwe wypłacenie ATHa” – Marco mówił to, jakby ktoś obdarzył instrukcję obsługi głosem „Zaraz zaraz, ale skąd bierze się początkowy budżet, jeśli na przykład gracz nic nie wpłaci na początek?” zapytał Erich. „Do tego zaraz dojdziemy....” odpowiedział Marco z uśmiechem godnym kota z Cheshire...


Profil Offline
Nie podano
PostWysłany: 28 Mar 2007, 07:58 
Amateur
Awatar użytkownika
Dołączenie:
Marzec 2006
Posty: 526
HP: 105
Society: Kingsajz
Nick w grze: Furion Fox PL
eh a myslalem ze moje opowiadanko jest dobre... :(
Northberg - chocby nie wiem jak kto i co by napisal, jeden glos juz masz na 100 % ode mnie :)
troche sie meczylem nad tekstem a wstyd go wywalic do smieci wiec tez zamieszcze tu swoje wypociny...



Dzień 22 września 2681 r.


Wczorajszy dzień pamiętam jak przez mgłę... Był 21 września. Zaraz... który mamy rok? Ach tak - przeklęty XXVII wiek. Na świecie panuje Kodeks Hammurabiego- "oko za oko, ząb za ząb", dzieci szpiegują rodziców, a rodzice donoszą na własne dzieci rządowi... To wczoraj postawiono mnie przed sądem za sprzeciwienie się monotonności. Zostałem skazany praktycznie bez procesu- przeczytano mi zarzuty i od razy poddano wyrok głosowaniu- ludzkie marionetki, sterowane przez wyższych urzędników pozbywały się niewygodnych dla nich ludzi. Jednogłosnie kukiełki ogłosiły mnie winnym. Zostałem skazany na dożywotni pobyt w kolonii karnej na Calypso (gdzie to wogole jest?!) - planecie-więzieniu (jak się później okazało, więzieniem było tylko dla UZALEŻNIONYCH od życia na Calypso).
Znacznie później dowiedziałem się, że na Calypso mieszkają sami niewygodni dla rządu ludzie - wszystkich tam będących skazano za sprzeciwienie się ziemskiej, codziennej monotonności. Ludzie tam mieszkający stworzyli świat zupełnie różny od tego ziemskiego- nic nie było tu monotonne, aczkolwiek podczas tworzenia świata, niektórzy z protoplastów kolonistów byli już wypici i tak stworzyli Boga-potwora - Mindark. Miał on na celu nadzorować całą kolonię i pomagać nowym, zesłanym tutaj ludziom. Niestety Mindark wymknął się z pod kontroli, a ludzie nie potrafili naprawić błędów, które po pijaku stworzyli...
Wyprowadzono mnie z sali i w oka mgnieniu przewieziono mnie do szpitala. W ciągu 15 sek. już leżałem przywiązany do łóżka. Podszedł lekarz i wbił mi igłę w lewe przedramię. Próbowałem stawiać jakikolwiek opór ale po paru sekundach powieki strasznie zaczęły mi ciążyć i zasnęłem. Gdy się obudziłem, stał nade mną ten sam lekarz, chciałem wstać, ale mimo tego, że nie byłem już przywiązany, nie mogłem się ruszyć- w głowie pulsował mi tępy ból... Lekarz odezwał się- "Do głowy wszczepiono ci implant, który ułatwi ci przetrwanie na tej straszniej planecie ( głupi, jak bardzo się mylił...), wszczepiony został ci radar wykrywający wszystko co wytwarza promieniowanie, porusza się i żyje. Zostałeś wyposażony, także w mapę całej planety, aczkolwiek nie jest to mapa dokładna- sam musisz ją dopracować, dostałeś również pomarańczowy zestaw ubrań (OMG! Ale obciach... i ja mam w tym chodzić?!). To chyba na tyle - powodzenia." Po tych słowach znowu coś mi wstrzyknął.
Obudziłem się dopiero na promie podczas lądowania na Calypso. Moje pierwsze odczucia- trawa, słońce, budynki- jednym słowem prawie nic się nie zmieniło. Chwilę później gdy zaczęłem się przyglądać bliżej otoczeniu, zauważyłem niedostrzegalne przeze mnie nigdy wcześniej szczegóły- ludzie co chwilę wywrzaskiwali nazwy i ceny nie znanych mi dotąd przedmiotów, co pare sekund ktoś się czymś wymieniał, a ktoś inny miał karabin czy miecz w ręku. Pomyślałem sobie - jak dobrze, że z mojej rodziny ktoś już tu jest...
Po spotkaniu owego krewniaka


Krewniak wyjaśnił mi, że na Calypso są 3 główne zawody i jeżeli chcę jako tako żyć muszę wykonywać jeden z nich. "Hunter, miner i crafter- to owe 3 profesje" - powiedział - "crafter odpada- żeby nim być musisz mieć kasy tyle co Owsiak co roku na WOŚP'ie zbiera, ja jestem hunterem więc jeżeli chcesz abym ci naprawdę mógł pomóc zostań nim także."
I tak wyglądał wybór mojej profesji, którą do teraz kontynuuję biegając po ziemiach Calypso...
Otrzymałem od niego karabin, "ampa" (cokolwiek by to znaczyło) i amunicję. Karabin nazywał się Solto... Selo... ach- Sollomate Opalo (sorry to moje "coś" w głowie szwankowało). Wyjaśnił mi, że te kolorowe komputery wiszące na ścianie to terminale i wyróżniamy 4 z nich- trade, repair, soc i revival (w tym momencie otrzymałem nowiusieńką, zbroję - to "coś" w mojej głowie poinformowało mnie, że jest to zbroja o nazwie "shogun".
"Revival na początku twojej wędrówki po Calypso będzie najważniejszy" - mówił - "to dzięki niemu gdy zabiją cię dzikie zwierzęta będziesz się mógł tu odrodzić" - jak przekonałem się później nie jest to jedno z przyjemniejszych uczuć. "Teraz chodź za mną, chcę ci coś pokazać." Po parunastu minutach drogi (uzupełniłem swoją mapę o kilka miast), wpadliśmy do Twin Peaks, i ruszyliśmy na północ (tak, tak radar był wyposażony, także w kompas). Wlecieliśmy w sam środek zadymy... Gorąco było jak w Kotle Bałkańskim- w ciągu chwili obskoczyło nas stadko kudłatych potworów, które zidentyfikowałem jako argonauty. Wtedy to poczułem pierwszy raz smak własnej krwi... Gdy doskoczył do mnie największy z nich - chyba przywódca stada - nazywał się "Hunter", dwoma celnymi ciosami powalił mnie na ziemię, zbroja uratowała mnie od wyprucia ze mnie flaków... Po chwili znalazł się przy mnie krewniak i zaczął opatrywać moje rany apteczką. 20 sekund później dobiegliśmy ponownie do stada, tym razem przygotowani na atak- krewniak uzbrojony w ogromny srebrny topór odciął głowę przywódcy stada 4 celnymi ciosami, ja natomiast wybijałem powoli młodsze okazy."Tak wygląda polowanie." Już wtedy wiedziałem, że to jest moja profesja...
Po kilku podobnych i zupełnie do tego niepodobnych incydentach zapytałem czy nie chciałby wrócić na Ziemię (zapytałem z czystej ciekawości bo sam nie chciałem już nigdy tam wrócić). Odpowiedział- "nie da się z tąd wydostać, a pozatym jestem już UZALEŻNIONY od takiego życia". Zapytałem kto pełni tu najwyższą władzę. W odpowiedzi usłyszałem - "To ty nic nie wiesz? To Bóg Mindark - dla jednych bardzo łaskawy, dla innych okropny. Ale pamiętaj zawsze o 2 rzeczach - nigdy NIE ufaj Mindarkowi i gdy zobaczysz gdzieś "de ja VU" to znak, że Mindark coś zmienia, raz z czystej nienawiści do nas, a raz z niewiedzy." Po tym padło kilka nieistotnych pytań w tym to ile kosztowały naramienniki, które nosi, w odpowiedzi usłyszałem pare tysięcy PED (mam nadzieję, że kurs peda pokrywa się z kursem jena...)

=====================================================================
Od opisanych wyżej wydarzeń zobaczyłem już wiele razy "de ja VU"... Mindark stawał się coraz bardziej złośliwy i coraz bardziej i bardziej, aż w końcu przez swoją głupotę zniszczył Calypso i samego siebie...
Ludzie zesłani na Calypso powrócili do swoich nudnych i monotonnych żyć na ziemi...


Profil E-mail Offline
Nie podano
PostWysłany: 28 Mar 2007, 11:28 
Amateur
Awatar użytkownika
Dołączenie:
Wrzesień 2006
Posty: 582
HP: 115
Society: K$
Nick w grze: Crynin Skanerin Utis
BUMP, cobyście się nie nudzili ;p
mini pseudo space opera w swojskich kilmatach. Zbieżność nicków zupełnie przypadkowa i niezamierzona :P
Jason - DUCH będzie wycinał posty nie na temat, a nie cenzurował teksty. lol

[center]„Co za popieprzony dzień...”
by Skaner
[/center]
-Co w końcu robimy?- Pytanie Horna było retoryczne, więc każdy je zignorował. Sytuacja była ekstremalnie beznadziejna. Od 2 godzin siedzieli w outpoście otoczonym przez Atroxy, które co jakiś czas sprawdzały swoje szpony na ścianach blaszanej budy. I tak mieli szczęście, że tu dotarli. Prosta misja dotarcia do lądownika robotów zakończyła się trafieniem na nieoznakowane siedlisko Atroxów. Pomyłka lub niedopatrzenie kartografów kosztowała życie ośmiu z dwunastu członków oddziału, a pozostałym zafundowała utknięcie w pułapce.
-Co to w ogóle za miejsce?! – krzyknął Southberg. –Dlaczego tu nie ma terminali?! Czemu nie mamy tego na mapach?! I czemu do ciężkiej cholery, nie ma tutaj pieprzonego działka?!!
-Sam sobie odpowiedziałeś – bardziej mruknął niż powiedział Nutak. –Nie ma na mapach, więc jak ma tutaj być działko i terminale?
-A ta buda skąd się wzięła? Atroxy ją ulepiły z dungu?!
-Co to ma w ogóle za znaczenie? Myślenie nad tym w niczym nam nie pomoże. – Nutak powoli zaczynał tracić resztki opanowania, które zostały mu po ucieczce przed Atroxami.
-A i owszem, pomoże. Jak tutaj umrę, to chcę wiedzieć kto dał dupy i kogo mam straszyć po nocach!
-Nie musisz być martwy żeby straszyć ludzi. A i noc ci do tego niepotrzebna – powiedziała jedyna kobieta w ich oddziale. Melanor miała go serdecznie dosyć. Odkąd tu utknęli, gęba tylko raz zamknęła mu się na dłużej niż pięć minut – gdy jadł nutriobara. Jej kąśliwa uwaga była uzasadniona, biorąc pod uwagę fakt, że kilka lat temu laser robota chybił głowę Southa o kilka cali, a on akurat wtedy zapomniał założyć maski. Miał dużo szczęścia, ale od tamtej pory lewa połowa jego twarzy przypominała orzech włoski. Po tym wydarzeniu, z maską praktycznie się nie rozstawał.
-Pieprz się.-odpowiedział South. –Nie każdy ma bogatych rodziców na Ziemi, którzy opłacili by operację plastyczną dziewczynko.
Melanor cmoknęła w kierunku Southa wydymając przy tym swoje podretuszowane wargi.
-Zamknijcie się w końcu! - krzyknął Nutak. – Nieraz byliśmy w gorszej sytuacji. A nawet o wiele gorszej – choćby Zychion.
Zychion był największą klęską kolonistów podczas wojny z robotami. Po ich niespodziewanym ataku z użyciem ciężkiego sprzętu, z kwitnącej metropolii i symbolu Calypso pozostały ruiny. I czterech ledwo żywych marines.
-W Zychionie mieliśmy sprawne terminale. A tutaj mamy Breery z przydziału, skorupy zamiast pancerzy i po kilkadziesiąt sztuk pieprzonej amunicji!! –wrzasnął South. –Ahhh, zapomniałbym – mamy jeszcze blaszany kiosk za osłonę, który od ich stuków może się rozlecieć w każdej chwili.
-Niektórzy mają jeszcze mózgi.- kąsliwie burknęła Melanor
-Powtórzę, jakbyś wcześniej nie dosłyszała słonko– pieprz się. – Nutak, wymyśl coś w końcu. To ty masz belki.
-Dajcie swoje szpony.
Szpony Atraxów były ulubionym talizmanem marines. Furorę zrobiły po tym, jak Horn wbił kiedyś jeden w oko merpa, po tym, jak skończyła mu się amunicja. Teraz miały posłużyć jednak w zupełnie innym celu.
-Co zamierzasz? – zapytał Horn podając Nutakowi swój pazur.
-Mamy dwa wyjścia – za 12 godzin wyślą po nas ekipę ratunkową, wiec możemy poczekać. Biorąc jednak pod uwagę stan tego outpostu, jest to zbyt ryzykowne.
Jakby na potwierdzenie tych słów rozległo się głośne skrobnięcie w ścianę.
-A plan B? – zapytał Horn.
-Jeden z nas musi przebiec się do plaży odciągając Atroxy od outpostu. Wbiegną do wody jak lemingi i będzie po sprawie.
-Heh, to faktycznie duuużo mniej ryzykowne niż pierwsza opcja. - powiedział z grymasem na twarzy South. –Dlaczego tak właściwie nie możemy spróbować pobiec do wody wszyscy?
-Bo ten który pobiegnie, dostanie pancerze całej reszty. Będzie wolniejszy, ale da mu to dużo większe szanse.
-Ja pobiegnę – powiedział Horn.
Tajemnicą poliszynela było to, że Horn jako jedyny po zagładzie Zychionu nie musiał zmienić bielizny.
-Nie. Będziemy losować.-odparł Nutak łamiąc jeden ze szponów. Zacisnął wszystkie w garści tak, że wystawały tylko ich końce.
-Kto pierwszy?
Wszyscy jak na komendę pociągnęli za prowizoryczne losy i zaczęli trzymać przed sobą, po czym skoncentrowali wzrok na jednym z nich.
-No Mela, trzeba było mnie słuchać jak mówiłem, żebyś zainwestowała w nogi, a nie w twarz.-ponuro powiedział Southberg
-Bardzo zabawne pokrako.-odpowiedziała. – Dawajcie te swoje zaśmierdłe skorupki.
W innych okolicznościach zapewne by wybuchnęli śmiechem widząc ją obwieszoną pancerzami jak choinka. Głowę miała obłożoną czterema maskami, z przodu zamocowana była podwójna. Resztę części pancerzy poprzecinano nożami plazmowymi i prowizorycznie przymocowano do jej ciała.
-Wyglądasz jak logo tej firmy produkującej opony do promów – zauważył Nutak.
-Mam nadzieję, że Atroxy pomyślą to samo, i pobiegną za mną tylko z czystej ciekawości – odparła Melanor. – Gotowi?
Nutak otworzył właz i Melanor ruszyła szybciej, niż się tego spodziewali. Nikt oprócz niej nie wiedział, że jednak posłuchała kiedyś rady Southberga. Reszta oddziału przyglądała się jej przez szparę w ścianie, która powstała po jednym z ataków Atroxa. Zwierzęta natychmiast ruszyły za nią - jeden próbował wbić w nią pazur, ale Mela zwinnie zmieniła kierunek biegu, po czym powróciła do obranego kursu unikając przy tym szczęk kolejnego Troxa. Ze zdziwieniem patrzyli jak biegnie wprost na jedną z kreatur, po czym gdy ta sprężyła się do zadania ciosu, Melanor skoczyła jej na głowę, przebiegła po Troxie i ruszyła dalej. Wymijając kolejne zwierzę nie zauważyła leżącego na ziemi owocu bombardo. Jego zielony kolor spowodował, że zlał się z podłożem i Mela uświadomiła sobie jego istnienie w tym samym momencie, w którym się o niego potknęła. Atrox którego chciała wyminąć zamachnął się w momencie jej upadku i zadał cios. Szpon trafił w jedyną nieosłoniętą część ciała – w szyję. Głowa Melanor poleciała dwa metry w górę, po czym spadła na jej ciało.
-O ku*wa...-powiedział Southberg.

Nie otrząsnęli się jeszcze z szoku, gdy nagle usłyszeli donośne dudnienie.
-Chyba mamy problem. -stwierdził Horn.
W oddali pojawiła się sylwetka największego Atroxa jakiego widzieli. Odgłos jego kroków stawał się coraz głośniejszy wprawiając przy tym outpost w wibrację.
-Jezu, to chyba królowa.-wyszeptał Nutak.
-Staranuje nas!. -krzyknął South
W tej samej chwili potężna głowa Atroxa uderzyła w ścianę pomieszczenia, pozostawiając po sobie dziurę, w której ich trójka mogłaby stanąć obok siebie, a dwie osoby stojące po zewnętrznych stronach musiałyby wyciągnąć ręce w bok, żeby dotknąć krawędzi otworu. Ruszyli biegiem przez właz znajdujący się po drugiej stronie outpostu, nie czekając na następne posunięcie królowej. Bez pancerzy mieli minimalne szanse na ucieczkę, ale nie pozostawało im nic innego jak spróbować szczęścia - przypadek Meli pokazał im, że szczęście będzie kluczowym czynnikiem. Po wybiegnięciu z outposta rozdzielili się, korygując później bieg w stronę plaży. Nutak usłyszał nagle krzyk, i zobaczył jak Trox przygwoździł Southberga do ziemi przebijając mu udo szponem. Horn widząc to zatrzymał się na sekundę, wahając się czy pomóc Southowi. Sekunda ta wystarczyła, aby Atrox biegnący za nim odgryzł mu górną połowę ciała. Zdekoncentrowało to Nutaka, który poczuł, że upada na ziemię potykając się o zdekapitowane ciało Melanor. Po chwili poczuł palący ból w kilku miejscach na ciele, po czym królowa Atroxów uniosła go w powietrze zaciskając na nim zęby. Tracąc przytomność Nutak ze zdziwieniem stwierdził, że nadal trzyma zaciśnięty w dłoni pazur Atraxa. Ostatkiem sił wycelował w oko królowej i zadał cios. Poczuł, że uścisk jej zębów słabnie – pazur musiał dotrzeć do mózgu, ponieważ królowa osunęła się na ziemię. Jej bezwładna górna szczęka uderzając w grunt przepołowiła Nutaka, który nagle usłyszał głośne fanfary. Półprzytomny zerknął na swój komunikator na ręku, na którym widniał napis: „Nutak Yo X killed a creature (Atrox Queen) with a value of 128111 PED and has been recorded in the Hall of Fame ALL TIME HIGH! Congratulations!”
“Co za popieprzony dzień...” zdążył pomyśleć, po czym Atrox wbił mu pazur w klatkę piersiową pozbawiając świadomości.




----------------------------------------------------------------------------
edit: styslistyczny babol sztuk:1


Ostatnio edytowany przez Skanerin 28 Mar 2007, 18:59, edytowano w sumie 2 razy

Profil Offline
Nie podano
PostWysłany: 28 Mar 2007, 12:58 
Able
Awatar użytkownika
Dołączenie:
Kwiecień 2005
Posty: 1485
HP: 0
Nick w grze: Harddy DUCH Cooldice
Jason Travelian napisał(a):
A ja mam pytanie niezbyt poprawne politycznie...


- co do nagród : jest lista sponsorów osoba/co daje, kwestia nagradzania miejsca jest jeszcze nie zamknięta i akurat na trzecie nic nie przypisałem, osobiście przypisuję nagrody do miejsc wg wagi, zadbam o to by wartości były dobrze rozłożone, jeszcze jest mała pula nagrud by to dobrze i atrakcyjnie rozpisać ... ufff

- co do cenzury : no bez jaj, nie zamierzam nikogo cenzurować po chamsku, to bardziej ma służyć jako straszak itp, oczywiście nie będę przymykał oka (zgodnie z regulaminem) na zbyt duże stosowanie powiedzmy wulgaryzmów, treści wątpliwych moralnie i prawnie, idiotyzmów itp, też nie będę tolerował wypocin wpadających w tematy dragów czy picia alkoholu..., wszystko oczywiście w granicach rozsądku, - zawsze przy jakimś problemie czy sytuacji spornej będę prosił o konsultacje a ATIM i samym autorem danego posta... zatem bez obaw

dodaję do regulaminu :

- można prezentować swoje teksty również w postaci całego cyklu : czyli kilka osobnych postów które tworzą jednolitą całość (pisane np w odstępach czasu), pod warunkiem że są to kontynuacje (kolejne rozdziały ) jednego głównego wątku/tematu, dodatkowo muszą być te wszystkie posty opisane w tytule (część taka a taka tego i tego), głosowanie w tym przypadku będzie odbywać się na CAŁY CYKL a nie na poszczególne części, proszę nie naciągać tej zasady na dzielenie swojego tekstu na małe kawałeczki a raczej starać się pisać solidne posty co jakiś odstęp czasu...

np.:
- opowiadanie : kilka rozdziałów pisanych co tydzień jeden
- poradnik "jakiś" : każdy rozdział opisuje inne zagadnienie
- pamiętnik : kolejne epizody z życia kolonisty...
itp, itd... :wink:


Ostatnio edytowany przez HduchC, 28 Mar 2007, 13:08, edytowano w sumie 1 raz

Profil Offline
Nie podano
PostWysłany: 28 Mar 2007, 16:49 
Amateur
Awatar użytkownika
Dołączenie:
Marzec 2006
Posty: 526
HP: 105
Society: Kingsajz
Nick w grze: Furion Fox PL
do puli nagrod dodam pare itemkow (:P)
Basic Auxiliary Socket blueprint 1 0.01 PED CARRIED
Basic Bolts blueprint 1 0.01 PED CARRIED
Basic Engine blueprint 1 0.01 PED CARRIED
Basic Filters blueprint 1 0.34 PED CARRIED
Basic Power System blueprint 1 0.01 PED CARRIED
Basic Pump blueprint 1 0.01 PED CARRIED
Basic Pump blueprint 1 0.01 PED CARRIED
Basic Rings blueprint 1 0.01 PED CARRIED
Basic Rings blueprint 1 0.01 PED CARRIED
Basic Screws blueprint 1 0.01 PED CARRIED
Basic Sheet Metal blueprint 1 0.01 PED CARRIED
Basic Tube blueprint 1 0.01 PED CARRIED
Durable Hood blueprint 1 0.01 PED CARRIED
Electropositive Capacitor blueprint 1 0.01 PED CARRIED
Electropositive Communication blueprint 1 0.01 PED CARRIED
Electropositive Modulator blueprint 1 0.01 PED CARRIED
Electropositive Modulator blueprint 1 0.01 PED CARRIED
Electropositive Security Module blueprint 1 0.01 PED CARRIED
Hardened Bolts blueprint 1 0.01 PED CARRIED
Hardened Bolts blueprint 1 0.01 PED CARRIED
Hardened Bolts blueprint 1 0.01 PED CARRIED
Hardened Clips blueprint 1 0.01 PED CARRIED
Hardened Clips blueprint 1 0.01 PED CARRIED
Hardened Screws blueprint 1 0.01 PED CARRIED
Heavy-duty Filter blueprint 1 0.01 PED CARRIED
Standard Hinge blueprint 1 0.01 PED CARRIED
Standard Matrix blueprint 1 0.01 PED CARRIED
Triphased Power Systems blueprint 1 0.01 PED CARRIED


leveli BP'kow nie wpisuje bo za duzo czasu by to zabralo, sami mozecie sprawdzic na pe-wiki :)


Profil E-mail Offline
Nie podano
PostWysłany: 28 Mar 2007, 20:53 
Amateur
Awatar użytkownika
Dołączenie:
Kwiecień 2005
Posty: 580
HP: 0
Society: RED LEGION
Nick w grze: ASTAROTH KWICOL de'Beliar
Ucieczka z wioski (czyli z pamiętnika Mutanta Jona XVI)




Był to jeden z tych ciepłych słonecznych dni w naszej wiosce (nie żeby inne wyglądały inaczej, pieprzona pogoda...) Przez to ciągle święcące słonce wszyscy mamy w naszej wiosce takie dziwne pomarszczone naskórki.

Jak zwykle rano wyszedłem z szopy, rozprostowałem kości i od razu podszedłem do stojącej studni. Miałem strasznego kaca po wczorajszej imprezie z okazji ubicia paru zabłąkanych nobów z Twin Peaks. Mój sąsiad Franek pędzi najmocniejszy trunek w promieniu wielu set mil. Gdyby nie fakt iż ten „napój” smakuje jak płyn hamulcowy (tak właściwie to nim jest) to pewnie wypiłbym tego więcej i jeszcze spał, jak niektórzy.
Wielu już było na nogach, gdy nagle wbiegł Rysiek, krzycząc okropnie
nadchodzą, cała ekipa ze dwunastu i to bez broni, przygotować się

Przyjrzałem się im bliżej – rzeczywiście, poza jakimiś rękawicami energetycznymi nie mieli nic przy sobie. Wtedy zauważyłem iż biegną prosto na Zenka, okrążają go i zaczynają tłuc go jednocześnie. Jeszcze chwile dzielnie się bronił nasz bohaterski Zenek swym energetycznym sztyletem, ale niedługo. Gdy padł podbiegli do śpieszącemu Zenkowi na ratunek – Zygmuntowi.
O nie! Tego już było za wiele. Zawołałem chłopaków i ruszyliśmy z odsieczą Zygmuntowi. Zajęci okrążaniem Zenka i biciem go napastnicy nie zauważyli najwidoczniej jak się do nich podkradamy i jeden po drugim podcinamy im gardła. Padali jeden po drugim. Ostatni jeszcze próbował się leczyć jakimś pudełkiem, ale to najwidoczniej mu się zacięło. Oj jak klął, krzyczał
-do k... w du... z takim fapem

Nie wiem o co mu chodziło.

Potem jeszcze dodał parę słów zanim ostatecznie upadł. Wtem nagle słyszę jak wołają mnie z centrum wioski mały Funio i Witek – najmłodsi mieszkańcy wioski. Przez dziurę w płocie widziałem jak klęcząc błagali tych troje panów w pomarańczowych zbrojach o darowanie im życia na co dostali zimną pełną mroku odpowiedź
sorry chłopaki, nic do was nie mamy, ale musimy gdzieś poskilować

Potem już tylko fragmenty mózgu przeleciały nad moja głową po tym jak poszła seria z karabinu maszynowego.
Jon !!! – mówi do mnie przerażonym głosem Franek – musimy uciekać. Nie damy im rady. Po czym sam się rzucił do ucieczki w stronę gór.

Kilku jeszcze próbowało stawiać im opór, ale roztrysnęli się od kilku serii tych ich karabinów. Więc nie zastanawiając się długo zacząłem nawiewać za Frankiem. Od czasu jak jeden z tych przybłędów z Twin Peaks załatwił naszego kwatermistrza z całym wyposażeniem jaki miał, to te nooby z tego zawszonego miasteczka atakują nas coraz częściej.

Kochany pamiętniczku – jak tylko bezpiecznie dotrę do Jason Centre to zajmę się górnictwem.
Podpis: Mutant Jon XVI

* pamiętnik z licznymi śladami krwi znaleziono niedaleko jednego z działek koło Jason Centre, był lekko nadpalony i tylko ta ostatnia strona dała się odczytać *


Profil Offline
Nie podano
PostWysłany: 29 Mar 2007, 13:26 
Capable
Awatar użytkownika
Dołączenie:
Wrzesień 2005
Posty: 2201
HP: 110
Society: Ziemniak Niemyty Luz
Nick w grze: Elanor
Tez costam dorzuce :P
325 Plain chair 1 1.72 PED STORAGE
307 Paint Can (Umber) 15 1.95 PED STORAGE
04 Paint Can (Mauve) 1 0.11 PED STORAGE
139 Emik S30 (L) 1 3.03 PED STORAGE
135 EWE EP-32 Enforcer 1 1.97 PED STORAGE
75 Basic Wires blueprint 1 0.01 PED STORAGE
67 Basic Servo blueprint 1 0.01 PED STORAGE
60 Basic Sensor blueprint 1 0.01 PED STORAGE
51 Basic Pump blueprint 1 0.01 PED STORAGE


Profil Offline
Nie podano
PostWysłany: 31 Mar 2007, 22:56 
Beginner
Awatar użytkownika
Dołączenie:
Grudzień 2006
Posty: 269
HP: 0
Society: Kingsajz
Nick w grze: Andrew Naturek Naturat
// Wpadłem na pomysł modlitwy dzisiaj po serii no lootów, jesli komus sie nie spodoba to przepraszam, ale nie mam na celu obrazania kogokolwiek, leczy tylko chce pokazac co sie dzieje jak ktos za duzo gra w EU ;) //

O wielki Lootiusie!

Wznoszę tę modlitwę przed oblicze twoje,
Błagam wszechczyniące ręce twoje,
Zwracam się do sprawiedliwości twojej,
Pokłony biję przed posągiem twoim,
O wielki panie lootami władający!

Wznoszę tę modlitwę przed oblicze twoje,
Abyś zechciał ręką swą hojną,
Przywdzianą w rękawicę szczerozłotą,
Zesłać na mą personę skromną,
Zwierzęta w looty bogate zaopatrzone!

O wielki Resourcusie!

Na kolanach modły czynię,
Przed pałacem twoim wielkim,
W głębiach największych Calypso,
Planety, nad którą pieczę czynisz,
Wysłuchaj mnie o wielki!

Na kolanach modły czynię,
Aby każda próba moja,
Kiedy wsłuchuję się w echo,
Z głębi ziemi twojej,
Powodzeniem na chwałę imienia twojego była!

O wielki Craftoosie!

Panie wszystkich rzemieślników,
Natchnienie nadajesz skromnym sługom twoim,
Pozwalasz na korzystanie ze źródła wiedzy twojej,
Licznymi globami swe imię rozsławiasz,
Tyś twórca wszechrzeczy!

Proszę cię o wielki Panie,
Abyś raczył zesłać na mnie,
Błogosławieństwo twoje hojne,
Którego liczba święta wynosi,
Nie mniej, nie więcej jak,
229693!

O wielcy bożkowie plusononu!

Przed posągiem każdego z was,
Kładę kwiat zrodzony z ziemi Calypso,
Czczę wasze imiona słowem i myślą,
Na piersi noszę znak boskości waszej,
Aby każde stworzenie wiedziało,
Że oto nadchodzi sługa wasz!

Proszę was bożkowie liczni,
Każdy zakątek planety zamieszkujący,
Wy, którzy pieczę nad przyrodą sprawujecie,
Wysłuchajcie modłów wiernego sługi waszego,
Przygotujcie miejsce duszy mojej na polach "NerverDie"!

O bezlitosny MArcusie!

Miej miłosierdzia dla wyznawcy twego,
Zlituj się nad ofiarami żądzy krwi jego,
Pobłogosław broń jego,
By zniszczenie siała wśród wrogów boskości twojej!

Jeśliby obietnicy wierności,
Zhańbiony zdrajca nie dotrzymał,
Ześlij na storage jego, avatar jego,
Deszcz ognisty palący ogniem piekielnym!


// Ufff... w/w prace są dziełem mojej inwencji tworczej i nie czerpałem z żadnych żródeł kiedy je pisałem :) Enjoy!

no dobra... czytalem wstep do mitologii ;pp


Profil Offline
Nie podano
PostWysłany: 01 Kwi 2007, 13:07 
Newbie
Dołączenie:
Marzec 2007
Posty: 8
HP: 117
Society: Smart Professionals United
[center]Wybór
Autor: Sniqs[/center]

- Ależ ci nowi są przeraźliwie głupi! - głos Semaia wyrwał mnie z zamyślenia.
- Hehehe, znów szukasz ucznia? - nie mogłem się powstrzymać od śmiechu.
- Tak, ale chyba dam sobie spokój. Mówię do takiego, a ten, zamiast słuchać, stwierdza, że da sobie radę, odwraca się i gdzieś biegnie. Szkoda, że nie ma tu troxów. Może by nauczyły pomarańczowych trochę rozumu!

Już miałem powiedzieć, że przecież sam cały czas nosi standardowy dres kolonisty, ale powstrzymałem się. Nie było sensu bardziej go denerwować. Z drugiej strony nie mogłem nie przyznać mu racji. Sam kilkakrotnie próbowałem znaleźć odpowiedniego ucznia, ale za każdym razem coś było nie tak. Większość nowych wybiega z transportera i myśli, że zawojuje świat... Powodzenia. Czasem żałowałem, że takich jak oni nie wysyłali na Calypso w pierwszych transportach. Ciekawe jak długo by wytrwali... Ale wtedy wysyłali takich jak my, żebyśmy zajęli się pierwszymi fazami kolonizacji...

Wciąż pamiętam ten dzień, choć wydaje się, że to było tak dawno... Ja i kilku innych wylądowaliśmy na planecie w pomarańczowych dresach kolonistów. Byliśmy w zasadzie tylko częścią kolejnej fali, którą wysłano z Ziemi. Niestety, gdy byliśmy już prawie u celu nasz statek został zniszczony... to było moje pierwsze doświadczenie z technologią przywracania do życia. Niezbyt przyjemne, a jak się później dowiedziałem również nie tak bezpieczne, jak się wydawało. Na początku wszyscy uważali, że technologia jest doskonała. Mówili, że nie ma żadnego ryzyka, że śmierć jest po prostu kolejnym doświadczeniem. Ale to nieprawda. Niektórzy z nas znikają. Jednego dnia zajmują się swoimi sprawami, a drugiego już ich nie ma. Może wariują od zbyt częstego umierania i błąkają się gdzieś po Calypso albo ich dusza gubi się gdzieś i nigdy nie trafia do nowego ciała? Jedna z wielu zagadek tego świata.

Nie wiem skąd wiedział, że przylecę tym transporterem, ale czekał na mnie. Bezaliel, stary druh z Ziemi. Gdyby nie on, pewnie by mnie tu teraz nie było. Zostałem jego uczniem. Od niedawna rząd dawał nagrody trenerom za każdego wyszkolonego kolonistę. Widać sytuacja była trudna. Jak się nad tym zastanowić, to rząd potrzebował wtedy każdej pary sprawnych rąk. Eudoria była już w dużej mierze skolonizowana, ale nowo odkryta Amethera była dzika i niebezpieczna. Mogli przetrwać tylko najlepsi.

Było trudno, ale rząd nam pomagał. Mieliśmy nawet specjalne topory, które raziły prądem. Niestety, im bardziej się staraliśmy, im bardziej Calypso było bezpieczne, tym bardziej rząd wycofywał się ze swoich poprzednich obietnic i planów. Aż wreszcie nadszedł dzień, kiedy nasze topory przestały działać. Do tej pory nie wiem jak oni to zrobili. Wszystkie topory na całej planecie po prostu się zepsuły. Wtedy zrozumieliśmy, że czasy kolonizacji dobiegają końca, ale żaden z nas nie przypuszczał, że rząd pójdzie tak daleko. Nowe podatki, ograniczony dostęp do wiedzy, coraz większy udział korporacji... no i nowi. Nowi się zmienili, byli jakby ulepieni z innej gliny. Nie starali się zrozumieć tej planety tak jak my, tylko widzieli w niej okazję do szybkiego zarobku. Ale tutaj nie ma szybkiego zarobku, chyba że ma się bardzo dużo szczęścia. My nie mieliśmy tego szczęścia. Cały czas walczyliśmy o przetrwanie i rozwój kolonii, doskonaliliśmy się, a kiedy nie byliśmy już potrzebni, wylądowaliśmy na śmietniku historii, walcząc o każdego peca, żeby móc naprawić sprzęt. Ehhhh, wiele bym dał za to, żeby znów móc rozkoszować się nieskażoną przez ludzi naturą Calypso, odkrywać nowe miejsca, iść i zastanawiać się co też może kryć się za następnym wzgórzem, za następną rzeką...

- Należy się czterdzieści ped - podniosłem głowę i zobaczyłem kelnerkę, która najwyraźniej domagała się zapłaty za te kilka piw, które tutaj wypiłem. Chyba będzie trzeba zapolować, pieniądze same nie przyjdą... Zapłaciłem, wziąłem miecz i wyszedłem. Na zewnątrz było już chłodno, idealna pora na polowanie. Poprawiłem kapelusz i spokojnym krokiem ruszyłem na zachód, w stronę mojego ulubionego miejsca. Świat się zmienił, ale nic nie mogłem na to poradzić. Mogłem przystosować się albo dać za wygraną... A ja nie lubię dawać za wygraną...


Profil Offline
Nie podano
PostWysłany: 04 Kwi 2007, 09:55 
Unskilled
Awatar użytkownika
Dołączenie:
Styczeń 2006
Posty: 110
HP: 0
oki to i ja dorzuce sie do nagrod, ciut pozno, ale lepiej teraz niz wcale ;) Ode mnie wendruje kolejne 50 pedziorow... (do rozdysponowania wg ducha)


Profil E-mail Offline
Nie podano
PostWysłany: 14 Kwi 2007, 17:47 
Able
Awatar użytkownika
Dołączenie:
Kwiecień 2005
Posty: 1485
HP: 0
Nick w grze: Harddy DUCH Cooldice
temat został z moderowany/uaktualniony - zostały tylko posty organizatora, sponsorów i uczestników, proszę już się powstrzymać od dyskutowania i oftopowania, wszelkie wątpliwości wyjaśnię przez PMa jeśli zajdzie potrzeba

zapraszam wszystkich chętnych do wzięcia udziału - każda forma literacka jest mile widziana - masz pomysł ? przelej go na "papier" ! opowiadanie ? poradnik ? reportaż ? wywiad ? cokolwiek ? proszę bardzo ! :wink:

Pozdro !! do dzieła pisarze !!


Profil Offline
Nie podano
PostWysłany: 15 Kwi 2007, 21:04 
Capable
Awatar użytkownika
Dołączenie:
Wrzesień 2005
Posty: 2201
HP: 110
Society: Ziemniak Niemyty Luz
Nick w grze: Elanor
Przy lekturze przydatna jest podstawowa znajomość angielskiego (hi, kill, death,noob) oraz EU-slangu ;) Tekst podzieliłam na 4 części, coby się łatwiej czytało :D Ponadto dałam kilka objaśnień (oznaczone gwiazdką *)...jeśli potrzeba więcej,proszę pytać.Wychodzę jednak z założenia, że większość osób wie co to np. ''hp'' :)
PS Obraz Skalmana przedstawiony w tym tekście to czysta wizja literacka, gdyż z tego co wiem tak naprawdę jest on miłą osobą :P

[center]Władca chomików
by Elanor[/center]

-Hi -pisnął Bosiek, wygrzebując się spod revival terminala i wystawiając głowę zza ramienia Angela. Przed jego oczami wyrosła imponująca postać demona. Była to postać całkowicie czarna, zdająca się rzucać cień na całe pomieszczenie. Tylko oczy świeciły złowrogo. Nad jej głową znajdował się napis ‘’Skalamsson’’. A więc nie był to demon.. był to gracz! Jego nick wskazywał, iż pochodzi ze Szwecji.
Skalamsson zamruczał cos i zmierzył Bośka ponurym wzrokiem. –Nu, a tyn tu skund? – zwrócił na Angela wzrok, w którym zdziwienie mieszało się z poirytowaniem. Bosiek nie przypadł gruboskórnemu Szwedowi do gustu i czuł to już całym ciałem. Jeśli Angel czegoś nie zrobi, przy najbliższej okazji jego podopieczny skończy jako potrawka z kurczaka. Po szwedzku.
Angel przywitał się i rozpoczął koncentrację teleportową, nie zwracając dalszej uwagi na Skalamssona. Był w sposób zrozumiały zaaferowany misją pokazania wykańczającym go już po raz drugi atroxom, kto tu w końcu rządzi.
Bosiek wciąż jednak niespokojnie zerkał na postać w czarnym płaszczu.
***
Słońce przypiekało mocno, toteż każdy avatar, który nie mógł pozwolić sobie na luksus okularów przeciwsłonecznych lub chociaż chroniącej skórę zbroi, starał się unikać otwartych przestrzeni, a przynajmniej kryć w cieniu. Angel Hamstermaster Master do takich jednak nie należał. Ubrał swoje mlecznobiałe bono shades i krokiem zdobywcy wydostał się na świeże powietrze z zatęchłej budki w Port Atlantis. Jego jasny angel armor błyszczał w blasku słońca, dodatkowo rażąc oczy zmęczonych handlarzy ulicznych, zmuszonych pracować w ten parny dzień.
Zamierzał wybrać się dziś na południe od miasta, by odprężyć się przy eksterminacji małych atroxów (a także tych większych). Pogrążony w myślach, nie zauważył, że obrał zły kierunek i niechcący dotarł do lądowiska promów kosmicznych. Dawno tu nie był, może warto byłoby odświeżyć pamięć?
Gdy skierował kroki na plac, ujrzał tylko śmiesznie podskakującą pomarańczkę.
***
I wtedy ciemność przemieniła się w jasność...Oślepiający blask był wszechobecny, otaczał całe ciało, wypełniał każdy atom przestrzeni. Wciskał się przez uszy do mózgu, oszałamiał.
Tak Jacko Nosarebu Bosiek przyszedł na świat. Obudził się z nosem w czymś białym. A raczej – z czymś białym przed nosem. Po bliższym zbadaniu okazało się to postacią odzianą całkowicie w biel. Wyglądała niesamowicie.. jak zjawiskowy duch. Na pewno wiedziała tu wszystko. ’’Trzeba wykorzystać tę wiedzę’’ pomyślał Bosiek. Zdążył już całkowicie otrząsnąć się z porodowego szoku.
-Jak można tu zarobić? -zagadał do Ducha.
Zero odzewu.
-Przyszedłem robić kasę- powiedział głośniej.
Postać przyglądała mu się w milczeniu.
-Witaj – rzekła wreszcie.
-Przyszedłem robić kasę- powtórzył natarczywie. Ta osoba wydawała się być głupsza od jamochłona.
-Życie nie jest tu łatwe, szczególnie dla początkujących-odezwała się znowu postać. -Musisz zdecydować, co chciałbyś robić, i zacząć rozwijać umiejętności w tym kierunku.
-Chcę robić kasę. Nauczysz mnie tego?
Hamstermaster wykazał objawy nieznacznego zniecierpliwienia. Ten newbie był inny od tych, których dotychczas spotykał. Był przede wszystkim jeszcze bardziej denerwujący.
-Ile ty masz lat?
-Wg kalendarza Majów, juliańskiego czy gregoriańskiego?
Co go w ogóle podkusiło, żeby tu przychodzić?.. Nowi zwykle szarpali mu nerwy swoją niewiedzą i nieporadnością. Ten jeszcze był w dodatku obcesowy.
Jedyne co go w takich chwilach uspokajało, to odliczenie od 10 do 1.Tak też zrobił, czując jak wrzący kocioł poirytowania zaczyna w jego mózgu stopniowo stygnąć.- Gregoriańskiego, złotko -odparł po chwili.
-17 albo 20,nie pamiętam. Powiesz mi, jak zrobić kasę? Potrzebuję kasy.
-Niestety, nie. Wiem, ale nie udzielę ci takiej informacji. – wycedził przez zaciśnięte zęby Angel. Musi stąd uciec zanim ta pomarańczka zepsuje mu resztki humoru przez swoje głupie pytania. Bez słowa odwrócił się na pięcie i wydostał na zieloną łąkę poza murami miasta. Natrętny noobek nie dawał jednak za wygraną.
-A jeśli zostanę twoim disciplem, powiesz mi? – pobiegł za nim. Nie doczekał się jednak odpowiedzi.
-Mam na imię Bosiek! –uznał za stosowne krzyknąć.
‘’Wiem to, palancie. Umiem czytać’’ pomyślał rozeźlony Angel. Przystanął jednak i odparł:
-Jestem Angel. Wybacz, idę teraz na polowanie, powodzenia.
Po kilku minutach biegu skonstatował jednak z rozbawieniem i poirytowaniem, że pomarańczowa postać wciąż za nim podąża.
-O co chodzi? – zapytał, zatrzymując się. Był już u celu – wokół spacerowały atroxy, setki atroxów czekających na śmierć. Żałował jednak, że nie ma tu pvp.
- Liczę, ze powiesz mi, jak tu zarobić – odparł zdyszany Bosiek, dobiegając do niego i uśmiechając się ujmująco.
Angel roześmiał się obraźliwie i wyjął broń do ściągnięcia moba. Nie musiał się jednak trudzić, gdyż jeden z troxów sam ich dostrzegł i ruszył do ataku. Jako swój cel wybrał jednak Bośka. To umożliwiło Angelowi pozbycie się natrętnego towarzysza – z premedytacją odczekał, aż mob w dwóch kłapnięciach pożre pomarańczkę, dopiero potem go zabijając.
***
Angel był hardcorowym hunterem, od kiedy tylko rozpoczął swoją przygodę w PE. Potrafił polować przez cały dzień, a nawet i tydzień, czekając na hofa, na nowy skill, na hp. Doszedł bardzo daleko, ciągle stawiając sobie nowe cele.
Tak samo było, gdy do wiadomości publicznej doszły informacje o evencie przeprowadzanym w kosmosie – ponoć aurli posiadały coś, co można było im odebrać. W tym celu należało wyrżnąć ich miliony i liczyć na łut szczęścia. Angel od razu wiedział, iż to on będzie wybrańcem.
Kładł kosmiczne moby tysiącami, żeby to ‘’coś’’ zlootować. Spędził w Crystal Palace 2 miesiące, polując nawet i po 20 godzin na dobę. Nic dziwnego, iż w końcu dopiął swego i tajemniczy eventowy ‘’artefakt’’: aurli acid gland* przeszedł w jego posiadanie.
Kiedy wiadomość się rozniosła,w świecie EU zapanowało ożywienie.
‘’To pomoże naszym naukowcom stworzyć broń, o jakiej dotąd nam się nie śniło’’ wygłosił przedstawiciel oficjalnego zespołu badawczego, w którego to ręce za niezłą sumkę przeszła zdobycz Angela. Broń została na jego cześć nazwana jego imieniem – Ultimate Hamstermaster Sweeper (UHS), mógł także zdecydować, jaki będzie jej wygląd. Przewrotny Angel zaprojektował karabin do złudzenia przypominający opalo – różnił się tylko wymalowanym na lufie znakiem chomika (odniesienie do nicka pomysłodawcy i zarazem swoiste zastrzeżenie praw autorskich). Sygnatura ta stała się postrachem wielu dotychczas nietykalnych uberów i synonimem konieczności revivala dla 99% graczy.
UHS odznaczał się niesamowitymi statsami: 61 strzałów na minutę przy 160 metrów zasięgu, wraz z zabójczym damage w zakresie 111-222. Ekonomia wynosiła 4,27 dmg/ pec. Lecz to, co było w nim szczególnie wyjątkowe, to typ obrażeń które zadawał – acid. Oznaczało to, że praktycznie nie istniała zbroja mogąca przed nim chronić.
UHS został wystawiony na aukcję, gdzie wygrał go Oldraven. Potem karabin kolejno zmieniał właścicieli, za każdym razem odsprzedawany o odpowiednio wyższą kwotę. Tajemnicą było, kto obecnie posiada legendarną broń. Tymczasem powróciła ona do prawowitego właściciela, a ten wolał się nie ujawniać.

Wybijał teraz cały respawn, nie musząc nawet ruszać się z miejsca; troxy padały jak muchy zanim zdołały do niego dobiec.
‘’O, globek’’ zarejestrował Angel kątem oka. Tylko czymże jest 53 ped przy całodziennym huncie..? Ale Hamstermaster miał szczęście w polowaniu. Wiedzial, że jeszcze dziś (lub jutro), polując wytrwale, dostanie większego hofa. Mimo że już od dawna takie rzeczy przestały wzbudzać w nim większe emocje, lubił to. Czuł ten smak wygranej.
Bił, dopóki nie skończyła mu się amunicja.

===
*aurli acid gland - gruczoł jadowy aurli
CDN.


Profil Offline
Nie podano
PostWysłany: 16 Kwi 2007, 14:40 
Capable
Awatar użytkownika
Dołączenie:
Wrzesień 2005
Posty: 2201
HP: 110
Society: Ziemniak Niemyty Luz
Nick w grze: Elanor
Angel, wykończony długim miningiem, wracał do miasta by sprzedać minerały. Żałował, iż zdecydował się na tę zabawę. Poszło mu źle – zaledwie 60% zainwestowanej forsy miał z powrotem (musiał tez doliczyć 30% za ampy), w dodatku 90% z jego zdobyczy stanowił lyst (którego cena rynkowa pozostawia wiele do życzenia).Wszystkie te % zaś oznaczały, że jest po prostu mocno w dupę. Chciał wiec pozbyć się paskudztwa jak najszybciej.
Udał się w kącik, który okupował zazwyczaj jego znajomy handlarz oresami. Lecz gdy skierował zmęczone oczy na zieloną skrzynkę, zorientował się, że stoi na niej nie kto inny, ale.. Bosiek. Wystrojony w szary basic-pattern shirt i pomarańczowe galotki z przydziału, ogłaszał nieustannie: ’’BUYING ORES,GOOD PRICES’’. ‘’Tak.. Bosiek, ten pazerny pomarańczek, i ‘’dobre ceny’’ – pomyślał Angel ironicznie. Wzruszył ramionami. Stracił już tyle, że to i tak nie zrobi mu przecież większej różnicy, a był ciekaw, jak wiedzie się temu egoistycznemu indywidualiście. Spodziewając się bezczelnego orżnięcia, dał trade.
Nigdy nie spodziewałby się takiej radości! Angel darował sobie dociekanie, skąd ta nagła zmiana (lub czy w ogóle była jakaś zmiana).Biorąc pod uwagę okoliczności ich ostatniego rozstania, Bosiek powinien boczyć się na niego, i najwyżej potraktować teraz z chłodną niechęcią. Tymczasem on rozpływał się w miłych słowach, cieszył jak dziecko i oferował ceny wyższe niż aukcyjne.
Zapytany jak leci, stwierdził, że doskonale – nauczył się handlować jak prawdziwy biznesmen.
-Angel, nie jestem w ciemię bity -dodał. -Wystarczyło poczytać entropiaforum oraz zapoznać się z kilkoma ‘’szarymi eminencjami’’. Wiem już wszystko.
Zabawny był. Jednak Angel poczuł, że wreszcie zaczyna żywić do niego sympatię. Trochę się zmienił, to pewne. Spokorniał.
-Czy teraz.. -rzekł po chwili milczenia- mógłbym zostać twoim disciplem? Teraz już coś osiągnąłem.
Nie wiedząc czemu, Angel się zgodził. Lystu oczywiście nie sprzedał.
***
Minęło kilka tygodni. Bosiek poczynił znaczne postępy, nie tak jednak znaczne, jak by sobie Angel życzył. Głównym problemem młodego adepta był brak wytrwałości i metody w tym, co robił. Brak skilli i wiedzy także dawał mu się we znaki - toteż hunty Bośka okazywały się często droższe, niż przewiduje ustawa. Miał jednak wyjątkowy dar dostrzegania okazji do zarobku tam, gdzie inni jej nie widzieli. Mimo swojej naiwności szybko uczył się na błędach i umiał obracać pieniędzmi - więc obiektywnie wiodło mu się coraz lepiej.
Pewnego dnia jednak wyjechał z pomysłem tak banalnym, że całkowicie tym Angela zaskoczył.
-Wiesz, Angel. Mam pewien plan.
Następnie Hamstermaster miał okazję poznać najbardziej niedorzeczny i zabawny plan, jaki kiedykolwiek słyszał. Polegał on na samotnej wyprawie Bośka na oil rig, zebraniu 10 tysięcy ped beczek, triumfalnym powrocie i rozpoczęciu prawdziwego biznesu handlowego na wielką skalę.
Nie miał serca pozbawiać go nadziei i gasić tego młodzieńczego entuzjazmu.
-Twój plan ma pewne.. ee.. luki.
-Jestem pewien , że nie ma żadnych! Wszystko opracowałem w najdrobniejszych szczegółach!
-Bez odpowiedniego sprzętu nie masz tam szans na przeżycie-odparł najłagodniej jak potrafił.
-Ależ mam już full goblina, platy 2a i nawet mk II ! Ostatnio pokonałem sam atroxa mature..
-Troxy tam są trochę wieksze – skrzywił się Angel.- A prawdziwą przeszkodą są raczej inni gracze, z którymi nie miałbyś najmniejszych szans. Zresztą... – dodał po chwili -sam się przekonasz. Przygotuj tp chipa i dużo me. Zabieram cię na oil rig.
-Coolowo, jestem gotowy!
-Ach, i kup jakieś ubranie, żebyś tak nie świecił tym pomarańczowym zadkiem.
Znów sam nie wiedział, co podkusiło go do podjęcia takiej decyzji. Ujął go zapał discipla, czy może pokierowała nim podświadoma chęć zaimponowania mu?
***
Dużo ATHów padło, odkąd Angel ostatni raz przebywał na oil rigu. Gdy wspinali się po górach na S od Nymphtown, z nostalgią wspominał swoją pierwszą wycieczkę tutaj, późniejsze wydarzenia i setki przygód, jakie niósł każdy dzień.
Wspomnienia kłębiły się w jego głowie, narastając z każdym krokiem. Pierwsza śmierć z rąk innego gracza, pierwszy frag, pierwsze spotkanie z aoa, ujrzenie rigu po raz pierwszy, podniesienie pierwszej beczki, samotne i teamowe walki by opanować oil.. to wszystko wprawiło go w dziwny nastrój.
Przekroczyli już granicę pvp2. Bosiek biegł niezmordowanie naprzód, nie zważając na to, że zaczynało być niebezpiecznie. Wkrótce, jakby na potwierdzenie tych słów, ujrzeli zieloną kropkę. Okazała się być jednak przyjaźnie nastawiona, w przeciwieństwie do.. Bośka. Ten wyjął swój niedawny nabytek (reklamowany mu jako broń przynosząca natychmiastowo śmierć każdej nastawionej wrogo jednostce – niestety sprzedawca widocznie nieco zapędził się w swych reklamach lub po prostu był analfabetą) – axe 1x0, i zaatakował gracza w gremlinie Z pewnością dawno już by zginął, gdyby nie widok towarzyszącego mu Angela. Jego śnieżnobiały armor musiał robić wrażenie.
-Zostaw go – powiedział Angel. – On już wychodzi z pvp.
-Skrócę mu drogę – sapnął Bosiek, zadając 3 kolejne ciosy. ‘’Ofierze’’ wystarczyło jednak raz się fapnąć, by znów mieć full hp. To nieco zmieszało Bośka.
-Mógłbym cię zabić? – odezwał się po dłuższej chwili. – Będziesz szybciej w revie, a ja po prostu chcę wypróbować broń.. i.. i w ogóle.. – dodał prosząco.
Ku jego radości gracz o sympatycznej ksywce ‘’Mark’’ zaśmiał się krótko i wyraził zgodę.
Bosiek zaczął tym razem atakować nerve blastem. Trochę trwało, zanim hp Marka wyniosło zero.
-Ha ha! Zabiłem kogoś! Mój pierwszy frag! – wykrzyknął, rozochocony odkrytymi w sobie morderczymi zdolnościami.- Nosarebu Deathbringer! Śmiercionośny NerveBlast!
Angel popukał się znacząco w czoło i ruszył dalej.
Bosiek jednak od tej pory przestał już tak bezgranicznie ufać swoim pkowym umiejętnościom. Ci ludzie byli mocniejsi niż myślał. Musi być na przyszłość bardziej ostrożnym.
CDN.


Profil Offline
Nie podano
PostWysłany: 16 Kwi 2007, 16:49 
Capable
Awatar użytkownika
Dołączenie:
Wrzesień 2005
Posty: 2201
HP: 110
Society: Ziemniak Niemyty Luz
Nick w grze: Elanor
Na prośbę Morta ;)


Gdy dotarli w pobliże riga, natknęli się na potwornie gęsty respawn troxów. Mimo ostrzeżeń Angela Bosiek niefrasobliwie pędził dalej. Ocknął się w ostatniej chwili, gdy jego uszy zranił potężny ryk, a przed sobą dostrzegł figurę ogromnego, zielonego dinozaura rosnącą z każdą chwilą.
‘’Gdzieś już to widziałem’’ przemknęło mu przez myśl, zaś jednocześnie jego bielizna zrobiła się wirtualnie mokra. Nagle gad zmienił kierunek biegu – to Angel postrzelił go, chcąc ocalić discipla. Respawn jednak był stanowczo zbyt intensywny, nowe moby pojawiały się z każdą sekundą. W efekcie Hamstermaster ujrzał nie jednego, a trzy atroxy stalkery i dwa alpha w odległości 20 metrów od swojej osoby.
-Ups.. – wyrwało się Angelowi.
Wkrótce znów znajdowali się w revie.
-Teleportujemy się – zarządził Angel. – Muszę dobić tamtego drania. Tylko uważaj na coordy, żeby nie trafić w stado...
Tak jak mógł się spodziewać, po tpnięciu na miejsce zastał już trupa Bośka leżącego w samym środku respawnu kilkadziesiąt metrów dalej.
Westchnął i rozpoczął mozolne wybijanie mobów. Zdjął przy tym armor, by zaoszczędzić na decayu. Nawet stalkery padały przed jego stopami nim dobiegły. Zaczął zabawiać się więc w ściąganie dwóch lub trzech mobów naraz, w razie konieczności używając Mod Fapa.
Po wyrżnięciu takiej ilości troxów, by przejście było mniej więcej możliwe, wcisnął T. Przecież musi pokazać temu ciamajdzie, jak tu dojść, inaczej gotów się zgubić. Ku swej uldze dostrzegł jednak, że pechowiec właśnie nadchodzi. Bosiek ciągle jednak zapominał, ile powinna wynosić bezpieczna odległość od krwiożerczych istot – zamiast omijać moby, pędził prosto na oślep, przepełniony chęcią jak najszybszego dotarcia do mentora. Jego obecność widocznie zdenerwowała troxy, gdyż zaraz ruszyły na nich obydwóch. Angel na samym wstępie dostał crit ponad 310 dmg. Jego hp wynosiło troszkę mniej..
Cała sytuacja zaczynała go już bawić.

W revie spotkali Skalamssona – Angel słyszał coś o nim, nigdy jednak nie zawarł z nim bliższej znajomości. Byli z różnych kręgów kulturowych, poza tym Skalamsson zawsze wydawał mu się zadufanym w sobie, tępym osiłkiem. Nie miał czasu by podjąć próbę zweryfikowania swojej opinii - był zbyt zaaferowany misją pokazania wykańczającym go już po raz drugi atroxom, kto tu w końcu rządzi. Rozpoczął koncentrację teleportową, ponaglając bełkoczącego coś Bośka.

Po ponownym dotarciu do krytycznego miejsca Angel zapobiegawczo rozkazał Bośkowi pozostać w tyle i w najwyższym razie zająć się słabszymi mobami. Sam zaczął do końca oczyszczać pole przed nimi. Bosiek nieporadnie próbował mu pomagać, Angel ściągał więc nieliczne miniaturowe wersje troxów, jakie się tam znajdowały, i pozwalał mu je dobijać.
Szczególne wrażenie zrobił na Bośku fakt, iż z ostatniego moba wypadło im około 30 ped. Zanim ustały jego ‘’wow’’, ‘’cool’’, ’’och’’ i ’’ach’’ minęło dobrych parę minut. Angel odczekał, kiwając z pobłażaniem głową.
Droga do oil rigu była już prawie wolna. Prawie, gdyż nagle na ich radarze pojawił się Skalamsson.
-Chyba jezt nas du za dużo- wygłosił ponuro, kończąc teleportację i chowając tp chipa. Teraz pojawiły się wokół niego charakterystyczne krwistoczerwone płomienie. Bosiek w złowrogim przeczuciu prędko zajął strategiczną pozycję za plecami Angela. Ten już wiedział, do czego zmierza Szwed.
-Nie chcę wojny, Skal - stwierdził. Na wszelki wypadek wyjął UHSa.

-Noob z opalo –zadrwił Skalamsson i zamierzył się firestorm chipem. Na swoje nieszczęście nie dostrzegł chomikowej sygnatury na broni Angela.
Musiał być więcej niż zdziwiony po otrzymaniu 222 dmg. Nie zdążył jednak wyrazić swojego zdumienia, gdyż w następnej sekundzie już leżał, rozsiewając wokół upiorny niebieskawy blask. Bosiek podskakiwał z radości.
-To było super!
Angel uśmiechnął się. Ten entuzjasta najwyraźniej nie zdawał sobie sprawy z konsekwencji. Teraz zwali się na nich cała hałastra, a przynajmniej Skalamsson, który uzna za konieczne odzyskać swój utracony honor.
-Hałastra? Jaka hałastra..?! Był tylko jeden!
Naiwność Bośka czasem naprawdę irytowała.
-On ma kolegów –wyjaśnił Angel. - Znajomych, którzy zrobią wszystko, by mu się podlizać lub po prostu ze zwykłej sympatii. Licho wie.
-Pokonasz każdego- odparł jego disciple pogodnie.- Chodźmy już! - potruchtał do przodu. –Muszę zdobyć kasę. Kupię taką pukawkę jak twoja.
***
Po wyrżnięciu dziesiątki troxów, która zdążyła się już zrespawnować, dotarli na miejsce.
-Rig jest zamknięty! –zawołał Hamstermaster, dobiegając do wałów. Nie zrobiło to jednak na nikim żadnego wrażenia. Panienka w ghoście ziewała i, czekając na oil, oglądała własne paznokcie, zaś dwóch graczy w nemesisach polowało nieopodal na atroxy. Oprócz nich przebywało tu też dwóch typowych przedstawicieli ‘’nowej fali’: gość w fioletowym płaszczu, boarze, ML-35 + 30 agility, z przyjacielem o podobnie zabójczej kombinacji: turkusowy coat nałożony niedbale na vigi, adj as97 w dłoniach i skille niższe od Bośka.
-Zamykam rig – powtórzył, podchodząc, Angel.
-Fuck off – odparła panienka, zaś fiolet w boarze wykazał chęć do walki. Z ML-em potrzebował co najmniej 4 strzałów, żeby położyć Angela. Angelowi wystarczył jeden. Zielony vigi rzucił się w obronie kolegi, spotkał go niestety podobny los. Panienka próbowała biegać wokół riga i fapować się, ale Bosiek pięknie dokończył ją nerve blastem. Rig należał do nich.
Angel zajął posterunek na wale.
-Możesz sobie zbierać beczki i dochodzić do fortuny. Ja spróbuję zarobić w inny sposób – powiedział, ściągając najbliższego troxa. Respawn tutaj wciąż był duży i efekty jego wytężonej pracy w wyrębywaniu drogi na oil rig zaczynały powoli znikać.
Czas płynął powoli. Bosiek czekał w skupieniu na beczki. Angel ubijał kolejne moby, podświadomie spodziewając się rychłego przybycia Skalamssona. Nic się jednak nie działo.
‘’A może dał za wygraną?’’ zakiełkowała w głowie Angela cicha nadzieja. Towarzyszyło jej jednak uczucie lekkiego rozczarowania.. w Hamstermasterze zaczynał budzić się już duch walki.
Wreszcie ujrzał zieloną kropkę. Okazała się być jednak tylko jakimś noobkiem; Angel nawet nie zawracał sobie głowy jego imieniem.
Angel killed random noob 1 using Ultimate Hamstermaster Sweeper.
Z następnymi kropkami było tak samo.
Angel killed random noob 2 using Ultimate Hamstermaster Sweeper.
Angel killed random noob 3 using Ultimate Hamstermaster Sweeper.
Angel killed random noob 4 using Ultimate Hamstermaster Sweeper.


-Nie spamuj już, Angel. Daj tym ludziom żyć – zniecierpliwił się Bosiek.
-To mrowienie na powierzchni mózgu nie oznacza, że myślisz – odparł Angel złośliwie.- Co, mam tu zrobić noob rezerwat? Chyba nie chcesz mieć konkurencji? Poza tym – dodał – dawno nie piłem pomarańczowego soku. Jest dobry na cerę.
Nie chciał przyznać sam przed sobą, iż lekko denerwował się z powodu Skalamssona. Spodziewał się, że niedługo przybędzie na oil razem ze swoja bandą. Nie był pewny, czy da im radę. A musiał.

CDN.


Ostatnio edytowany przez Elanor 16 Kwi 2007, 18:15, edytowano w sumie 2 razy

Profil Offline
Nie podano
PostWysłany: 16 Kwi 2007, 16:50 
Inept
Dołączenie:
Marzec 2007
Posty: 17
HP: 95
Society: Pszczoly
Nick w grze: AdDeK
To ja tez dodam moj tekst.

Było to okolo 8.00 .Gdy Marco wychodzil z domu gdzies upadl mu klucz od chaty,wiec nie zamknal jej pomyslal ze nikt nie widzi ze nie zamyka domku i poszedl handlowac na bazarku.
Gdy Marco juz sie przeteleportowal wyskoczyl AdDeK ktory caly czas obserwowal Marca.
Wszedl do domku i upadl z radosci.Biedny AdDeK ktory nic przy sobie nie mial teraz juz bogaty i niczego juz mu nie bylo potrzeba.W domku byly 2 sety 1 Supremacy drugi Eon.
Byl tez sejf ale byl nas kod i raczej nie dalo sie go otworzyc.Jednak dzielny AdDeK poszedl do TT kupil sprzet do miningu i bombki i wrocil do domu Marca.Wiec nie probowal zlamac kodu w sejfie tylko potraktowal go ostro z bombki i sprzetu z tt.Sejf jednak nie chcial sie otworzyc ,wiec AdDeK sprobowal jeszcze raz.Udalo sie . W sejfie bylo 50 k ped i ulubione ubranko Marca.Oczywiscie AdDek ukradl wszystko co Marco mial i sobie poszedl.
Gdy Marco okolo godziny 23.00 wrocil do domu przestraszyl sie a nastepnie zalamal.
Nie mial nic tylko jedyne 10 ped na karcie i set pixie.Biedny Marco musial sweatowac lecz sweat mu nie chical leciec .Marco wkurzyl sie na gre i przestal w nia grac , a AdDeK przejal jego domek i cale EU.....Niestety AdDeK stracil wszystko po tygodniu poniewaz Marco uzyl hakow i usunal wszystkie konta w EU. Wiec skonczylo sie to tak ze nikt nic nie mial.

THE END :P :P


Profil E-mail Offline
Nie podano
PostWysłany: 16 Kwi 2007, 18:23 
Capable
Awatar użytkownika
Dołączenie:
Wrzesień 2005
Posty: 2201
HP: 110
Society: Ziemniak Niemyty Luz
Nick w grze: Elanor
Przeczucia go nie myliły. Wkrótce dostrzegł kilka zielonych kropek na skraju radaru. Nie mając już żadnych wątpliwości, przyłożył lufę do skroni i spojrzał przez scope. Było tak, jak sądził– Szwed przyprowadził swoich kolegów. Mgr ToJota WW, EverPie, Jorek Yor Jebiejro i oczywiście sam Skalamsson szybko zbliżali się w ich kierunku. No to trzeba przygotować im niespodziankę.
Adrenalina zaczęła już u niego działać. Angel zamienił się w skupioną, precyzyjną, świadomą swego celu maszynę bojową.
‘’Zawsze chciałem załatwić tego cieniasa EverPie’a’’ pomyślał.
Szybko skrył się za wał, cudem unikając salwy z czterech Marberów-Tango naraz. Jeszcze nie przebrzmiało głuche echo wystrzału, gdy Angel błyskawicznie wychylił się i wymierzył.
-Trum – rozległ się charakterystyczny odgłos opalo. Zaraz potem wszyscy ujrzeli napis głoszący, iż EverPie chwilowo uleciał w krainę wiecznej szczęśliwości.
-Wracaj na swój księżyc –mruknął Angel, jednocześnie szybko wyjmując apteczkę. Był już na odległość strzału z MOD ML, co też wykorzystał Yor, pozbawiając go jakichś 2/3 hp. Na szczęście Mod Fap spełniał swoje zadanie.
Angel znowu skrył się za wały. Jeśli chce mieć jakieś szanse, musi wyeliminować Yora. Wiedział, że nie będzie łatwo. 400 hp to więcej, niż miał on sam. Jedyna przewaga jaką posiadał to UHS i własne umiejętności.
Wychylając się na chwilę, oddał szybki strzał.
-Critical hit – additonal damage! You did 440 points of damage!
ukazało się jego zdumionym oczom równocześnie z wiadomością, iż Yor dołączył do EverPie’a. Później miał okazję dowiedzieć się, że hp Yora wynosi dokładnie 439.

Nigdy nie spodziewałby się takiego obrotu sprawy. Jego szanse na wygranie tej bitwy zaczęły rosnąć.
Tymczasem niezrażeni ToJota i Skalamsson wdarli się za wały. Byli groźnymi przeciwnikami, nie tak bardzo jednak jak Yor, toteż Angel czuł się o wiele pewniej.
Rozpoczął slalom, slalom ku zwycięstwu. Stosował specjalną taktykę, która sprawdziła mu się wiele razy i uratowała z niejednej opresji. Biegał wokół jednego przeciwnika, co sprawiało, że drugiemu trudno było go trafić bez zranienia kompana. Latał w pobliżu ToJoty jak nieuchwytna, lecz gotowa ukąsić wściekła osa, stosując najbardziej wyszukane uniki, przez co biedny ToJota już 2 razy oberwał od Skalamssona.
Bosiek zaś cały czas celował nerve blastem, od czasu do czasu zadając nieporadne ciosy, jednak ignorowano go jak natrętną muchę. Głównym celem uberów było położenie ‘’uhsowego cwaniaka’’, jak nazwał go Skal.
Angel podskakiwał, doskakiwał, skręcał, w ostatniej chwili zmieniając kierunek biegu, często na ułamek sekundy przed strzałem z obydwu stron. Potrzebował przy tym dużo szczęścia, resztę zapewniało mu doświadczenie i Mod Fap. Wreszcie uznał, że wróg jest wystarczająco zdezorientowany i znużony, i zaczął szukać okazji do ciosu.
Mógłby zabić jednego z nich, z więcej niż dużym prawdopodobieństwem własnej śmierci. A tego nie chciał, toteż zabawa w kotka i myszkę przedłużała się.

Niespodziewanie w pobliżu rigu zrespawnował się aoa*. Niemal natychmiast ruszył na Skalamssona, który zmuszony był tymczasowo odłożyć priorytet ubicia natręta z UHSem na dalszy plan.
Angel wykorzystał to, zadając szybki cios ToJocie. Ten w pojedynkę nie był już tak pewny siebie. Fapnął się, lecz natychmiast otrzymał drugi. Powtórzyło się to kilka razy, w końcu ToJota popełnił błąd - spanikował, lecząc się w czasie biegu*, co nawet z jego 350 hp było przy UHSie zgubne.
Już po sekundzie Angel z zadowoleniem obserwował unoszące się wokół zwłok mgr ToJoty WW niebieskie opary.
Niestety nie zauważył, że Skalamsson zdążył już ubić troxa. I zdał sobie z tego sprawę zbyt późno, a mianowicie po otrzymaniu 2 strzałów z DOA*. Zdołał oddać tylko raz – odejmując wyczerpanemu po walce z troxem przeciwnikowi wiekszą część hp - i padł.
Na swoje pocieszenie ujrzał, iż nie była to cicha śmierć – otoczyły go złote gwiazdki, rozległy się fanfary, a na czacie ukazał się napis:
Angel Hamstermaster Master defeated 10 others in a row before succumbing and has been recorded in the Hall of Fame!
‘’Przynajmniej ubijanie noobów na coś oprócz cery się przydało’’ – rozległo się jak przez mgłę w jego mózgu, gdy odpływał w objęcia Morfeusza.

Bosiek obserwował to z daleka. Wyraźnie dobrze się bawił. W momencie gdy Skalamsson zabił troxa, on skończył koncentrację mindforce i teraz wypatrywał okazji, by zadać najlepszy cios. Okazja nadarzyła się w chwilę po śmierci Angela, a dokładnie po tym, gdy walnął on Skalamssona z UHS. Potem jeden cios nerve blastem wystarczył, by zabić prawie i tak nieżywego Szweda.
Bosiek killed Warant Skala Skalamsson using Medium Nerve Blast Chip.
-Noo. Masz za swoje gnojku.-stwierdził zadowolony Bosiek i stanął na powrót przy oil rigu.
-OooOooOoO – odparł Skalamsson.

===
*aoa - atrox old alpha
*Mod Fap w ruchu leczy tylko 40 hp
*Improved DOA Strikehammer


CDN. (?) (Muszę dopisać jeszcze epilog :D)


Profil Offline
Nie podano
PostWysłany: 17 Kwi 2007, 08:40 
Able
Awatar użytkownika
Dołączenie:
Kwiecień 2005
Posty: 1485
HP: 0
Nick w grze: Harddy DUCH Cooldice
PROSZĘ wstrzymać się z komentarzami i offtopikowaniem - temat zamiatam regularnie, niech pozostanie czysty, zgodnie z 1 postem/regulaminem : mogą zostać tylko posty organizacyjne, sponsorów i uczestników (tekst konkursowy)

dziękuję i zapraszam do zabawy :P


Profil Offline
Nie podano
PostWysłany: 19 Kwi 2007, 19:03 
Mediocre
Awatar użytkownika
Dołączenie:
Marzec 2007
Posty: 100
HP: 0
Society: Solaris
Nick w grze: Jason "Jamal" Travellian
No to nadszedł czas na moje dzieło :P
Jest podzielone na kilka części, żeby się lepiej czytało, takie rozdzialiki.
Mam nadzieję, że choć kilku osobom przypadnie do gustu :) Konkurencja ostra, pewnie jeszcze kilku mocnych kontrkandydatów do nagrody dojdzie więc czytajcie, wybierajcie i głosujcie (oczywiście nie mówię na kogo ;P)
Jakbyście chcieli komentować, to możecie prywatną wiadomość mi wysłać :P

Jason Jamal Travellian has left Entropia Universe
czyli dzień na wyspie św. MindArka


Avatar nazwany Jasonem Jamalem Travellianem stał bez ruchu pod drzewem i patrzył na leżące dalej miasto Hadeshaim. Kierująca nim dziwna siła sprawcza właśnie opuszczała jego ciało. Nie przepadał za tym uczuciem, mrowiła go cała skóra, a ręce i nogi niepokojąco drżały. Nie mógł jednak zbuntować się przeciw temu wszystkiemu. W końcu to właśnie ta siła powołała go do życia, nadała mu kształt, imię i przekazywała słowa, które wypływały z jego ust. Dbała też o niego – kupowała zbroję, amunicję, sondy i bomby. Siła ta, którą, podobnie jak reszta awatarów, nazywał „graczem” był jednocześnie jego matką, ojcem i największym utrapieniem.
Gdy w końcu ciało uspokoiło się, i zdawało się że gracz już się wylogował, Jason spojrzał na komunikator na swoim lewym nadgarstku. Białe litery głosiły „Jason Jamal Travellian has left Entropia Universe”. Była godzina pierwsza w nocy czasu MA co oznaczało, że gracz raczej wyszedł niż postanowił wykonać.... zaraz zaraz, jak on to nazywał? Ach tak – relog.
Wreszcie nadeszło kilka godzin spokoju. Teraz Jason był niewidoczny dla awatarów, w których ciałach wciąż byli gracze, mógł za to spokojnie przemieszczać się i rozmawiać z innymi wolnymi avatarami. Przeciągnął się i dziarskim krokiem ruszył ku portalowi. Cieszyło go, że ma dość szczęścia by jego gracz wychodził z gry w cywilizowanych miejscach i do tego zostawiał pancerz i całą resztę zbędnych gratów w storage'u.
Wszedł w błękitną kulę i wybrał miejsce docelowe. Miejsce, którego gracz nie widział i nigdy miał nie zobaczyć, wyspę św. MindArka. Gdy natarczywa biel ustąpiła zrobił krok do przodu i poczuł pod butem piasek. Wyszedł z kuli i jak zawsze zaczął od ściągnięcia butów i koszuli. Lubił czuć na skórze rozgrzane powietrze połączone z lekką, morską bryzą. Rozejrzał się i uśmiechnął widząc, że nic się na wyspie nie zmieniło. Po lewej znajdowała się szkółka, czyli miejsce gdzie „pomarańczki” dowiadywały się wszystkiego – skąd się wzięły, czego powinny unikać i jak traktować graczy, by żyć dłużej. Zaraz obok był bar, jedyne miejsce gdzie na Calypso można było się napić, zjeść coś i oddać zakazanym na codzień przyjemnościom – hazardowi, grze w bilard czy kręgle a nawet masażowi erotycznemu. Po prawej stronie zaś znajdował się największy budynek na wyspie. Wyglądał jak luksusowy hotel, ale pozory w tym przypadku były nader mylące. Był to szpital psychiatryczny, do którego doprowadzano awatary potrzebujące specjalistycznej pomocy. Jasona przeszły ciarki na wspomnienie jedynej wizyty, którą tam złożył. Owszem, niektórym przydawały się rozmowy z kapłanami najświętszego MindArka, lecz on na szczęście już ich nie potrzebował, szybko nauczył się opanowywać strach przed czerwonymi kropkami i zaufał swoim umiejętnościom. Widok tych biedaków, których zmusza się do biegania po całej planecie miast kupić im teleport chipa, tych, których gracze zmuszają do spędzania wielu godzin u aucjonera, lub tych, którzy nabawili się nerwicy atroxowej.... Te przypadki były najgorsze, awatary praktycznie nieuzbrojone wysyłane wielokrotnie na pewną śmierć tylko po to, by gracz mógł po śmierci wrócić i dobić rannego zwierzaka. Jason, tak jak wielu innych, uważał to za zbrodnię. Zdarzały się też przypadki awatarów o zbyt łagodnym usposobieniu, które zwyczajnie nie mogły wykonywać poleceń swoich graczy. Sam znał kilku takich, którzy nie mogli zastrzelić bezbronnego chirpy czy daikiby. Do szpitala przychodziły też awatary, które miały kłopoty z akceptacją samych siebie – uważali, że powinni być innej płci, że powinni mieć mniejsze czy większe głowy, dłuższe czy krótsze ręce. Był tam też nieszczęśnik uważający się za drona.
Otrząsnął się z tych myśli i ruszył do baru. Miał ochotę wypić coś mocniejszego i spędzić kilka chwil w miłym towarzystwie. Codziennie chodził na polowania u boku całkiem efektownej Naudu, ale nie mógł na wiele liczyć podczas gdy gracze byli w okolicy. Jej gracz zaś spędzał w grze dość dużo czasu. Zazwyczaj gdy miała wolną chwilę odsypiała wyprawy i polowania. Nagle na radarze Jasona, umieszczonym na bransolecie na prawym przedramieniu, pojawiła się czerwona kropka. Biegła szybko w jego kierunku.
Spojrzał przed siebie i zobaczył pędzącego ku sobie atraxa.


Ostatnio edytowany przez Jason Travelian, 19 Kwi 2007, 19:07, edytowano w sumie 1 raz

Profil E-mail Offline
Nie podano
PostWysłany: 19 Kwi 2007, 19:04 
Mediocre
Awatar użytkownika
Dołączenie:
Marzec 2007
Posty: 100
HP: 0
Society: Solaris
Nick w grze: Jason "Jamal" Travellian
- No, już dobrze, przestań! - roześmiał się czochrając atraxa po głowie. Ten, wniebowzięty pieszczotami, nadstawiał do drapania podgardle, aż w końcu z łoskotem przewrócił się na plecy i zażądał drapania po brzuchu.
- Ty stary pieszczochu! Ty stary pieszczochu! Stęskniłeś się? Tak? No wiem, wiem, nie było mnie wczoraj, ale byłem bardzo zajęty....
Atrax spojrzał spode łba i prychnął okazując niedowierzanie i irytację.
- Serio. No co ja mogę zrobić, jak mnie gracz po lesie dronów przegania.... ale mam coś dla ciebie, wiesz?
Atrax usiadł grzecznie i zrobił najbardziej niewinną minę na jaką tylko było go stać. Jednocześnie ledwie dawał radę opanować się i nie ślinić.
Ruszyli ku zespołowi niewielkich chat wzniesionych z bali i liści palmowych. Droga nie była długa, lecz atrax kilka razy zdążył jeszcze wymusić rzut zużytym Vivo, które sflaczałe i pełne dziur stało się jego piłeczką. Przynosił je zaślinione i rzucał zadowolony pod nogi Jasona. Jakiś czas temu okazało się, że wszystkie uszkodzone rzeczy wrzucane do terminali handlowych trafiały właśnie na wyspę św. MindArka. Atrax raz na jakiś czas wybierał sobie coś, co mogło być zabawką. Resztę rzeczy zabierano do szpitala i szkoły gdzie służyły jako pomoce naukowe.
- Proszę – powiedział Jason wyciągając z kieszeni nutrio. Atrax zgarnął batonika językiem i prawie przewracając awatara przytulił wielki łeb do jego piersi. - No wiem jak bardzo to lubisz, wiem. Codziennie każą ci jeść mięso i nikt nie rozumie że lubisz owoce, tak? No to chodź, odprowadzisz mnie do baru?
W barze było już całkiem sporo osób. Jak zawsze podzielili się na kilka grup. Jedni opowiadali o swoich wyczynach, licytowali się kto więcej tego dnia miał globali, kto ma na sobie lepszy pancerz, kto dostał lepszą broń. Kilka innych osób omawiało najlepsze lokacje do wydobywania złóż, niewielka grupka wymieniała się spostrzeżeniami o najobficiej pocących się mobach. Zebrała się też grupka kobiecych awatarów dyskutujących o fryzurach i operacjach plastycznych. Kilka awatarów piło samotnie i marudziło, że gracze najwyraźniej o nich pozapominali. W najgorszym stanie był ten, którego gracz od ponad trzech miesięcy nie zalogował się do Entropii. Biedaczek niedługo trafi do szpitala, zaczynał już majaczyć i zaczepiać innych, pytając, czy nie widzieli jego gracza. Gracze czasem na prawdę potrafili dać się we znaki, jednak bez nich nie dawało się żyć. Byli jak narkotyk, tworzyli nową tożsamość, kierowali nią, uzależniali... a potem powoli niszczyli.


Profil E-mail Offline
Nie podano
PostWysłany: 19 Kwi 2007, 19:05 
Mediocre
Awatar użytkownika
Dołączenie:
Marzec 2007
Posty: 100
HP: 0
Society: Solaris
Nick w grze: Jason "Jamal" Travellian
- Co podać? - zapytał mechaniczny głos drona. Jason lubił przychodzić do tej części baru, gdzie poza alkoholem można było kupić coś do jedzenia. Siedział sobie wygodnie za stołem i czekał aż podejdzie jeden z mechanicznych pracowników i go obsłuży.
- Na początek imbryk z herbatą...
- Jaką?
- Imbirową. I może tym razem naleśniki z chirpie na ostro.
- Zaraz przyniosę herbatę – odpowiedział mechaniczny głos – proszę w tym czasie zapoznać się z naszą ulotką. Dziękuję.
Jason lubił drony i szkoda było mu na nie polować. Cóż jednak zrobić, na coś trzeba było. Miał z resztą mniejsze poczucie winy wiedząc, że po unicestwieniu większość dronów reperowano i czyszczono im pamięć. Nie wiedziały więc kto je uszkodził ani jaką bronią. Niektóre trafiały do pracy w barze, inne strzygły krzewy na wyspie lub zajmowały się opieką nad hospitalizowanymi. Te wrażliwsze często zatrudniono w schronisku dla niechcianych udomowionych zwierząt, których ostatnimi czasy szczególnie dużo trafiało na wyspę.
Spojrzał na ulotkę. Był to cienki ciekłokrystaliczny ekran, starszego typu którego nie dawało się zginać, a litery stawały się już mniej wyraźne. Biedaków nie było stać na lepszy sprzęt... Skoncentrował wzrok na literach i przeczytał:

My, drony dzielonce wraz s udźmi ziemie Calypso stanofczo przecifstafiamy się słemu traktowaniu nas, nazywaniu Puszkami i Paprykaszami Żczecińskimi (cokolfiek by to znaczyło) i grożeniu nam rdzom. Jezdeśmy dumnymi tworami udzkich ronk i chcemy dumnie wras s udzmi szyć i mieszkać. Stowaszyszenie DRONONESTY INTERNATIONAL CALYPSO walczy o wolnoźć i sfobode dla fszystkich dronów. Prosimy, poprzyj nasze postulaty i podpiż się poniszej. Traktuj nas s szacungiem, a i my ciebie tak bendziemy traktować. Doprowaćmy do końca tę bezsensowną wojnę pomiędzy udźmi a dronami. Nauczmy się szyć w pokoju i sgodzie.
Wezprzyj nas dadkiem, numer konta: 1001101011001101010011001101010
Tak nam dopomusz o Wielgi MindArqu


Profil E-mail Offline
Nie podano
PostWysłany: 19 Kwi 2007, 19:05 
Mediocre
Awatar użytkownika
Dołączenie:
Marzec 2007
Posty: 100
HP: 0
Society: Solaris
Nick w grze: Jason "Jamal" Travellian
- Proszę i dziękuję. – powiedział metaliczny głos stawiając przed Jasonem talerz z naleśnikami i odbierając petycję. - Każdy podpis jest dla nas na wagę gazzurytu.
- Rozumiem, to dość istotna sprawa. Żyjemy koło siebie, ale nie potrafimy żyć w zgodzie. To smutne. Macie moje poparcie jakby co i przekażę waszą sprawę członkom mojego stowarzyszenia.
- Jeszcze raz dziękuję i życzę smacznego. - dron skłonił się delikatnie. Jason zawsze uważał, że robot z białą serwetką przerzuconą przez śmiercionośne działko przedramienia wygląda groteskowo. Lubił jednak tego blaszaka i zawsze dobrze mu życzył. Zresztą o wiele śmieszniej wyglądał Mieczysław, Worrior Generation 04, sanitariusz z oddziału nerwicy atroxowej pobliskiego szpitala. Nie należało mu jednak tego mówić. Był nerwowy i bardzo kochał swoją pracę.
Naleśniki jak zawsze były znakomite. Co jak co, ale wykorzystanie starego silnika rakietowego jako kuchenki było rewelacyjnym pomysłem. Jason też pomagał przytachać ten złom z Billy's Spaceship. Drony reperowały go kilka dni, aż w końcu uzyskały odpowiedni płomień, który nie palił jedzenia. Często w ramach zapłaty przyjmowały kanistry z olejem, sprytnie ukrytego wcześniej przed graczami przez awatary.
Jason zamówił jeszcze zimne piwo i wyszedł z nim przed bar. Niewielka grupka zebrała się przed wejściem i obserwowała nietypowe zjawisko. Z portalu wyłonił się nikomu nie znany osobnik ubrany w czerń. Pełny pancerz Shadow przyprawił niektórych o westchnięcie, kilka serc kobiecych awatarów zabiło mocniej. Nowy zdjął hełm, jego lśniące blond włosy rozlały się po naramiennikach. Olśniewająco biały uśmiech opromienił jego twarz. A błękitne, typowo skandynawskie oczy spojrzały znad okularów z politowaniem na szkółkę dla nowych.
Jason spojrzał na atraxa, który właśnie ułożył się na rozgrzanym kamieniu.
- Nie przywitasz się z panem? - spytał cicho pokazując kolejne nutrio.
Zwierzak podniósł leniwie łeb i zerknął na nowego. Oblizał się na myśl o smakołykach i ruszył biegiem ku postaci. Nowy z paniką w oczach zaczął szukać broni, lecz widok pędzącego atraxa spowodował zbyt duże drżenie rąk. Zaczął odbezpieczać swojego nowiutkiego Marbera, lecz ten upadł na ziemię z łoskotem. Atrax zaś odbił się od ziemi w odpowiedniej do skoku odległości i radośnie machając ogonem wylądował nowemu na piersi.
Na dźwięk chrzęstu pancerza wszyscy wciągnęli powietrze i skrzywili się. Po chwili spojrzeli na komunikatory. Białe litery głosiły „Bjorn The Unbreakable Bjornsson was killed”. Nad ciałem zaczęła unosić się błękitna czaszka. Atrax obwąchiwał ją ze szczerym zainteresowaniem.
- Nowobogaccy.... - mruknął ktoś z tyłu.
- Tak to jest, jak kupuje się drogą zbroję i broń, a nie umie się tej użyć... - skomentował metaliczny głos kelnera.
- Żałosne.
- Co za brak obycia.... on chciał strzelać do naszego maleństwa – oburzał się kobiecy głos.
- I tak miał sporo szczęścia.... Mógł trafić do revivalu z dala od cywilizacji, skąd jakaś pomarańczka musiałby go wyciągać. Dopiero byłby obciach. Mój gracz ostatnio spotkał takiego...
- A co masz do „pomarańczek”?
Delikatny kobiecy głos uciął dywagacje starszych awatarów. Zapadła niezręczna cisza. Jason odszukał szybko wzrokiem niewinne dziewczę w dresie z przydziału. Miała rude, rozczochrane włosy, zielone oczy i delikatne rysy. Trzymała w niewielkiej dłoni kieliszek z kolorowym drinkiem.
Wziął głęboki oddech i podszedł do niej.


Profil E-mail Offline
Nie podano
PostWysłany: 19 Kwi 2007, 19:05 
Mediocre
Awatar użytkownika
Dołączenie:
Marzec 2007
Posty: 100
HP: 0
Society: Solaris
Nick w grze: Jason "Jamal" Travellian
- A więc co taki ładny awatar jak ty, robi w takim miejscu jak to? - zaczął niezbyt pomysłowo. Nigdy nie miał dobrej gadki, jeśli chodzi o kobiety. Onieśmielały go.
- Pewien jesteś, że on jest oswojony? - Dziewczę pociągnęło łyk ze swojego kieliszka i spojrzało bojaźliwie na atraxa, który ułożył się obok nich na kamieniu. Jason oparł się o palmę i przesypując złocisty piasek z ręki do ręki spojrzał na drzemiącego pieszczocha.
- Wszystkie zwierzaki tu są oswojone. One zachowują się tylko tak, jak oczekuje tego od nich gracz. Wiesz, dla bezpieczeństwa. Po godzinach są łagodne jak baranki. Wszystkie, combibo, daikiby, atraxy, a nawet kingfishery.
- Gracz?
- Tak, to ta siła, która cię.... eee... zrobiła. No wiesz, to gracz tobą kieruje. Gracze są strasznie upierdliwi i jak coś jest nie tak, od razu skarżą się kapłanom najświętszego MindArka albo wręcz piszą donosy do niego samego.
- Nie może być..... - przyłożyła dłoń do ust i spojrzała ze strachem w niebo.
- A tak, tak.... tacy są gracze. Posyłają nas tam, gdzie niebezpiecznie, zawsze zjawiają się wtedy kiedy najmniej ich potrzebujemy i wydają masę pieniędzy na ubrania. Sama zobaczysz, pewnie dostaniesz jakieś kolorowe ubranie zanim jeszcze kupi ci porządną zbroję.
- Chciałabym ładne ubranie.... jakąś sukienkę, czy choćby spódnicę i koszulkę. I ładną bieliznę.
- Wiesz, kolorowe łaszki wyglądają ładnie, ale dres też jest ok. Wyglądasz w nim całkiem dobrze.
A bez niego pewnie jeszcze lepiej – pomyślał Jason. Położył się wspierając na łokciu lewej ręki i patrzył w zielone oczy Emily, bo tak nazywała się nowa.
- No, a jak jest z nauką umiejętności? Czy tego też od nas wymagają? - Spytała zdejmując powoli bluzę od dresu. Zaraz w ślad za nią poszły pomarańczowe spodnie i dziewczę w samej bieliźnie ułożyło się na piasku. Najwyraźniej postanowiła się poopalać. Jasonowi szybciej zabiło serce. Żałował, że w Entropii nie ma olejku do opalania, zawsze lubił nieść pomoc nowym, a samodzielne posmarowanie sobie pleców to przecież nie lada wyczyn.
- Są tacy, którym tylko to w głowie. Jakby nic innego się nie liczyło. Tylko skille i skille, zero przyjemności. Kupują najlepsze piersi.... eee znaczy napierśniki i resztę zbroi, potem znajdują odpowiedniego grata... eee... znaczy gnata. I..... i.... idą nami na przytulanie.... polowanie. Wpłacają na nasze koryta... znaczy konta pieniądze i wydają niewiarygodne koty.... kwoty na nasze zabawki. A wszystko po to, żeby mieć wyższe skille. Wiesz, chcą być twardzi i silni, można powiedzieć że rozwijamy się wtedy dość prężnie i przyjemnie.
Atrax podniósł powiekę i spojrzał z politowaniem na Jasona, który choć miał ciemną skórę dał radę się jeszcze bardziej zaczerwienić.
- A jak jest z.... interakcjami z innymi avatarami? - spytała niewinnym głosem kładąc się bliżej niego. Jej ręka powoli wędrowała po jego piersiach. Delikatny dotyk sprawiał, że po karku zaczęły chodzić mu mrówki.
- Interakcje też są... Można razem tańczyć, uśmiechać się i robić kilka innych rzeczy. Mogę ci pokazać... Jest naprawdę wiele możliwości...
Jason czuł, że zaraz straci nad sobą kontrolę. Jego prawa ręka powędrowała wzdłuż ramienia Emily. Palce dotarły do ramiączka stanika. Spotkał wzrokiem jej oczy i już miał ją pocałować, tak gorąco, głęboko jak jeszcze nigdy nikogo....
Nagle do jego oszołomionego umysłu dotarły piśnięcia komunikatora. Zerknął na niego z głęboką niechęcią, a jego oczom ukazały się białe litery: „Jason Jamal Travellian has joined Entropia Universe”.
Atrax z politowaniem mruknął patrząc jak postać Jason rozmywa się powoli wzywana przez gracza.


KONIEC


Profil E-mail Offline
Nie podano
PostWysłany: 20 Kwi 2007, 00:12 
Capable
Awatar użytkownika
Dołączenie:
Wrzesień 2005
Posty: 2201
HP: 110
Society: Ziemniak Niemyty Luz
Nick w grze: Elanor
Cool txt0rz!
(szkoda ze Duch i tak usunie ten comment.. Ehm Duchu,nie ma gdzie podyskutowac ;p)


Profil Offline
Nie podano
PostWysłany: 20 Kwi 2007, 21:28 
Initiated
Awatar użytkownika
Dołączenie:
Listopad 2005
Posty: 919
HP: 110
No to teraz wiem, co się dzieje z moimi lootami - też je na wyspę niosą :P :)


Profil Offline
Nie podano
PostWysłany: 24 Kwi 2007, 11:03 
Weak
Awatar użytkownika
Dołączenie:
Maj 2005
Posty: 64
HP: 128
Society: P.L.
Nick w grze: Max
Nie pamiętam już jak się w końcu zalogowałem do tego upragnionego Świata, bo zawsze coś było nie tak. A to nie ta poczta e-mail, a to nie to hasło i jakieś pytania w obcym języku, a mamusia mówiła; ucz się synu języków i jak zwykle miała rację.
Na początku uczyłem się raczkować jak małe dziecko w zakresie współpracy z nawet miłym osobnikiem w pomarańczowym dresie. Czułem się jednak bardzo samotny i zagubiony, bo nic nie rozumiałem z natłoku informacji serwowanej głównie po angielsku.
Dlatego szybko zrezygnowałem z jakiegoś mentoringu, który zaproponował mi obcojęzyczny tubylec – na pewno chce mnie wykorzystać, pomyślałem.
Gdzieś w internecie wyczytałem, że są teleporty umożliwiające podróże i należy je odkryć. Więc wyruszyłem w Świat i szybko przekonałem się, że nie będzie łatwo.
Pierwszy napotkany śliczny kurczak rzucił się na mnie i po prostu zabił! A, ty brzydki, pomyślałem, następnym razem cię ominę. Póki stworów było mało to było dobrze, ale im dalej w las, to było ich więcej i nauczyłem się kluczyć pomiędzy nimi. No i odkryłem zasadę, że wszystkie drogi prowadzą do Rzymu, bo chcąc się na przykład dostać się na północ, to wcale nie muszę biec w tym kierunku, ale w tym, gdzie nie ma tych wstrętnych kreatur. Wstrętnych, bo upierdliwych i szybszych ode mnie. O, jakiś tubylec w dziwnym stroju przemknął koło mnie i jego nic nie goni – dziwne? Odkryłem też, że potwory giną w wodzie – huurraa, ja im pokażę!
W kolejnym odkrytym mieście zobaczyłem na chodniku pomarańczkę? Pojawił się napis Carrot czy coś takiego. Długo się rozglądałem, może ktoś zgubił, ale nikogo nie było wokół. Niechcący kliknąłem na nią lewym klawiszem myszy i - zniknęła? Jako, że jestem zdolny ( z Dolnego Śląska), więc zajrzałem do inwentory – była, śliczna i zdrowa, tylko co z nią robić?
Odkryłem w internecie Poltropię i powstał dylemat, grać czy czytać? Z czytaniem, też jak z grą, nie było najlepiej. Jakiś slang, którego nie rozumiałem: moby, noby, lot, sweat, ped, decay, armor, amp, ammo, thx, gl, hoff, global itd. Głupio się pytać, więc wracałem do gry aby zdobyć pot ze zwierząt, który podobno można gdzieś sprzedać. Tylko jak go zbierać, jak zaraz mnie te kreatury zabijają? W trudzie i znoju uzbierałem pierwsze, bardzo miłe w dotyku i wyglądzie flasze potu. Odkryłem też, że zwierzątka można blokować na naturalnych przeszkodach i ssać je do woli. Denerwowali mnie tylko jacyś zwyrodnialcy, którzy mordowali te ukochane zwierzątka jakimiś wymyślnymi narzędziami tortur. I to dziwne, też wysysali pot, a potem, niewiadomo czemu zaczynali rzeź. Najgorsi byli tacy co nie zbierali potu, tylko biegali i strzelali do wszystkiego co się rusza – pewnie sadyści jacyś. Raz nawet zacząłem własną piersią osłaniać niewinne istoty, wbiegając na linię strzału, ale to nic nie dawało, bo morderca był szybszy i zwinniejszy, więc po 10 minutach zrezygnowałem. Napisał mi coś o swoim rewirze i że on tu stale poluje. Oprócz zadowolenia z tego, że skumałem coś po angielsku, dalej zachodziłem w głowę, po czorta on poluje i co mu to daje?
Dlatego wróciłem do czytania Poltropi i spiekłem raka. Pot to sweat, a z zabitego moba może być lot, czyli Pedy! O, można też kopać minerałki. Będę górnikiem (w realu z wykształcenia nim jestem), ale też chcę zabić moba, szczególnie takiego jednego małpiszona z dwoma zębiskami na przedzie, ???, o pamiętam, Molisk upierdliwy, Boże, jak ja nie cierpię Molisków!
Zajrzałem głębiej do Trade Terminala i pooglądałem jakieś różności, których nie było w Repair Terminalu. Jak kliknąłem na faceta otoczonego ze wszystkich stron przez tłum tubylców, to wyskoczyła jakaś tabelka, a jak na technicjana, to pojawiło się zupełnie coś innego. E tam, pomyślałem, nieważne.
I tak powoli zgłębiałem powoli tajniki ukochanej gry. Sprzedałem nieśmiało pierwsze 1000 butli, zakupiłem na aukcji (u faceta otoczonego tłumem) ostre narzędzie mordu, które niestety po kilku akcjach całkiem się stępiło. Swetowałem, sprzedawałem, naprawiałem toporek, ginąłem na okrągło i zazdrościłem innym graczom wspaniałych zbroi i broni.
Tak dojrzałem do dokonania wpłaty. Po wielu próbach w końcu udało się e-kartą z mBanku wspomóc Mindark. Zakupiłem narzędzia do miningu i ruszyłem w Świat Entropi. Gdzie ja nie kopałem? Na dnie rzek, na wierzchołkach gór, na wyspach i wszystkich krańcach kontynentu. Kiedyś, gdy miałem już dosyć wydobywania jakiegoś minerału, pojawiła się złota tęcza i zabrzmiały fanfary. Zgłupłem, co to za dziwne zjawiska? Ruszyłem w drogę powrotną do TP, ale szedłem strasznie wolno, nawet nie mogłem biec. Dziwne, gra się zepsuła, pomyślałem. Ale zdjęty ciekawością zajrzałem do inventory i sprawdziłem wartość wydobytego surowca, z którym się biedziłem. Nie wierzyłem własnym oczom, o ile dobrze pamiętam, było to około 600 PED! O! skumałem, to global albo hoff!
I tak miningowałem, crafciłem, polowałem, trochę wpłacałem i żyłem Światem Entropi. Kiedyś, gdy resztkami sił udało mi się pokonać krewetkę, obserwujący mnie ludzik w pomarańczowym ubranku odezwał się po polsku: a myślałem, że nie dasz rady. Pogadaliśmy i na koniec obdarowałem go jeszcze sprawnym toporkiem. Był zdziwiony, ale ładnie podziękował. Zapisałem się do polskiego Socu (chyba Red Legion), w którym nie byłem długo, bo niepotrzebnie uniosłem się ambicją w mało ważnej sprawie. Samotnie miningowałem i trochę zaczynało mi być nudno, aż przypadkiem spotkałem zadziorę Gartha. Jakoś udało mi się go naciągnąć na Team, ale strasznie się wkurzał, że tak często ginę. Po jakimś czasie zgodził się polecić mnie do Soca (PL) i tak poznałem indywidualistę Bonka, rozhukanego Ducha i resztę sympatycznego towarzystwa. Jak pozwalały środki, to biegałem w teamach, co prawda zadyszka dawała się we znaki (nie te lata) i było OK.
Garth niestety kończył z grą, ale kiedyś zagadał mnie, że niejaki Carl ma do mnie interes i czeka na mnie w Twin. Zaciekawiony patrzyłem na gościa w pomarańczce - co może ode mnie chcieć. Szczena opadła mi do ziemi, kiedy w okienku trade zaczęły pojawiać się przeróżne itemki – Carl po prostu przekazywał mi cały swój dobytek (jak na moje możliwości dosyć spory), bo podobnie jak Garth zrywał z nałogiem. Długo dziękowałem mu w grze i na GG, całkiem sympatyczny gość, zarówno w grze jak i w realu.
Niejaki Don Luka Luka zaczepił mnie w grze. Jakie było moje zdziwienie, gdy się okazało, że to osobnik w pomarańczce, którego kiedyś obdarowałem toporkiem. Całkiem sobie chwalił grę i nie narzekał na brak lotów. Zaprzyjaźniliśmy się, przeżyliśmy niejedną przygodę i zdobyliśmy nawet parę ładnych globali. Ale niestety musiał przerwać grę, bo nauka była ważniejsza. Po kilku miesiącach przerwy powrócił do gry, ale po to tylko, aby zdecydowanie z nią skończyć, póki nie będzie za późno. Mądry Człowiek, a ja za to miałem kolejnego sponsora i brnąłem dalej w wirtualny Świat.
Poznałem dowcipnego Sir Murę, szczęściarza Kola i obrotnego Flera. Użycie komunikacji głosowej z wykorzystaniem serwera Dasku (tam poznałem Sir Murę), a później Team Speaka, znacznie uatrakcyjniło spędzany czas w Entropi.
Największą bolączką był brak lotów, zacząłem nawet przemyśliwać o wyprzedaniu się i zakończeniu gry. I wtedy piekielny Mindark obdarował mnie hoffem ~3K Ped. Wspólne wyprawy z Flerem stały się dochodowe. Trafiam często globale.
Ratunku! Zamykam oczy i zawsze budzę się w Entropi. Ja chcę do reala!


Profil E-mail Offline
Nie podano
PostWysłany: 24 Kwi 2007, 16:32 
Apprentice
Awatar użytkownika
Dołączenie:
Styczeń 2006
Posty: 626
HP: 121
Society: Kingsajz
Nick w grze: Mariusz Garwen Szybki
Miałem napisać opowiadanie ale jest ich już kilka więc postanowiłem zrobić coś innego. Myślałem nad jakąś inną
formą i w końcu postanowiłem napisać prace w formie streszczeń odcinków wymyślonego serialu
"Entropia miłości" (nie ma tu żadnego romansu ale jak tytuł serialu to musi być coś z miłością no nie? ;) ).

Wszelkie podobieństwo do rzeczywistych osób i sytuacji jest przypadkowe.
...

Odcinek 478

Do Port Atlantis przybywa Józek Zdzich Wincenty zwany w skrócie Zdzichem.
Niezbyt jeszcze wie o co tu chodzi ale wie że chce być bogaty. Inną pasażerką statku jest
Zuzana Zenobia Laska młoda i urodziwa dwudzestolatka i to z pewną ilością PED-ów w kieszeni.
W przeciwieństwie do Zdzicha najpierw stara się zrozumieć zasady i określić co właściwe chce tu robić.

Odcinek 479

Zenobia zaczyna od handlu farbami i skórami cierpliwość i wyczucie rynku powodują
że wkrótce pomnaża swoje pieniądze kilka razy. Owoce wydają się dla Zdzicha sposobem
na zarobienie na początek choć paru PED-ów. Po 3 godzinach chodzenia znajduje ich 1000.
Uradowany sprzedaje je za 14 PED. Kupuje Opalo i traci wszystko z powodu barku lootów.

Odcinek 480

Na Claypso ląduje Alojzy Alojzy Wielki. On ma inne podejście. Zainwestował w grę sporo pieniędzy.
Ekonomii i pracy ma dosyć w realnym życiu a tu szuka przede wszystkim zabawy. Tymczasem Zenobia
postanawia skillować Rifle, kupuje Opalo oraz ampa 101 i idzie za pierwszy hunt na
Exarosaury i to od razu za 100 PED. Dostaje zwrot 50%.

Odcinek 481

Alojzy kupuje Angela, kilkadziesiąt kilo skill, porządną rifle i idzie na Atroxy Old Alpha.
Szybko okazuje się że bark mu Agility i innych atrybutów których nie można kupić.
Zdzich rozpoczyna zbieranie sweatu, ponieważ jednak cierpliwość nie jest jego mocną stroną a
konkurencja jest ogromna szybko się zniechęca.

Odcinek 482

Zenobia hunci Exaro i handluje na przemian, wkrótce dostaje pierwszego globala i hełm vigi. Z radości
zakłada go tyłem do przodu i nie może zdjąć. Pomaga dopiero przecięcie hełmu laserem, oczywiście
garnek nadaje się do wyrzucenia. Za pieniądze ze sprzedaży sweatu Zdzich kupuje sprzęt minerski i 5 bomb.
Ma szczęście, trafia globala 180 PED.

Odcinek 483

Alojzy nadal poluje na Troxy przy rigu, kilka razy musiał wysłać do revivala zbyt natrętnych minerów
którzy trzęśli mu obrazem. Zenobia otrząsa się po stracie hełmu, nie może już słuchać wycia
Exaro idze więc na mining. Zdzichu próbuje rozkręcić kolejny biznes tym razem zakłada bar z
hamburgerami z płetw Allophyla. Niestety nie przestrzega zaleceń sanepidu klienci się zatruwają
i musi wydać majątek na ich fapowanie. Bankrutuje.

Odcinek 484

Zenobia jest na plus z miningu ale stwierdza że jej życie jest strasznie nudne. Żeby poczuć trochę
adrenaliny kupuje kilkadziesiąt bomb i idzie kopać na PVP3. Alojzy składa aplikacje do pół-ubahowego socu.
Zostaje przyjęty na próbę. Zdzich idzie na rig w nadziei że złapie trochę ropy. Strumień rozpędzonego ołowiu
i gorącej plazmy szybko wyprowadza go z błędu, po chwili budzi się w revivalu.

Odcinek 485

Soc Alojzego urządza wypad na bekon 35 ped. Z powodu tego że jeden z członów ekipy musi nagle
wyjść z gry Alojzy załapuje się na misje. W akcie ostatecznej desperacji Zdzich hackuje maszynę
do craftu i przerabia Axe1x0 na Legendary War Axe. Następnie sprzedaje go za 50k PED.
Oszustwo szybko zostaje wykryte pieniądze wracają do kupującego, topór zostaje zniszczony a Zdzich zabanowany.

Odcinek 486

Zenobi udaje się wycieczka na PVP, nikt jej nie zastrzelił a znalazła złóż za kilkaset PED. Idzie jeszcze raz.
Alojzy ginie podczas starcia z bossem statku. Pozostali członkowie ekipy postanawiają nie dzielić się z nim
lootem.

Odcinek 487

Po kilku wycieczkach do niebezpiecznej strefy Zenobia czuje że nie potrafi funkcjonować bez PVP. Czasem wraca z
dużym zyskiem ale coraz częściej budzi się pod revivalem bez "urobku". Nie ma tyle środków aby kupić broń i zbroje
w której mogłaby przeciwstawić się uberom. Alojzemu puszczają nerwy bluzga szefa socu ponieważ uważa że na beconie
poniósł koszty a nic nie dostał. Zostaje wyrzucony z soca, idzie na PVP3 gdzie wyrównuje sobie straty
lootując kilku nieszczęśników.

Odcinek 488

Zenobia ma coraz mniej pieniędzy ale nie chce dopuścić do siebie myśli że jest uzależniona od PVP. Pewnego dnia
spotyka w Echidna Alojzego. Alojzy postanawia założyć Klub Anonimowych Playerkillerów i proponuje Zenobi
aby została pierwszym jego członkiem. Zenobi wydaje się że to jakiś wariat i teleportuje sie cichaczem
byle dalej od Echidna. Po rozmowie z Alojzym postanawia już nie chodzić na PVP. Rzuca się w wir handlu i
polowania powoli odbudowując to co straciła na PVP.


Profil Offline
Nie podano
PostWysłany: 25 Kwi 2007, 08:55 
Able
Awatar użytkownika
Dołączenie:
Kwiecień 2005
Posty: 1485
HP: 0
Nick w grze: Harddy DUCH Cooldice
zostało jeszcze parę dni by opublikować swoją pracę, zatem do dzieła !!

1 Maja zostanie utworzona ankiety gdzie będzie można glosować na najlepszy tekst


Profil Offline
Nie podano
PostWysłany: 25 Kwi 2007, 12:10 
Unskilled
Awatar użytkownika
Dołączenie:
Styczeń 2006
Posty: 152
HP: 0
Society: Way Of Life
Nick w grze: GreenDragoPL
taki maly skromny, brdzydki i beznadziejny wierszyk ... heheh



"do eu"

Mam jeden watek, do przedstawienia,
otoz jest to nowina godna rozwazenia,
Jest to cos... co zawsze..
twoj czas zapełni..

Rozejrzyj sie wokolo,
choc bardzo bym chcial,
niepowiem...
ze to cos to SL

Wazne ze rozejrzysz sie wokolo,
jak zauwazysz,
Podziekujesz...
za to slowo.

Choc krotko pisac mialem,
nie moge sie oprzec.
to studnia, dna nie ma,
tylko slowa i wiersze...
pisac trzeba.

Moze kiedys napisze te slowa,
ktore zawsze chcialem.
Moze kiedys sie dowiem,
z czym igrac chcialem.

Choc szmat na swiecie wiele,
nie poddawaj sie, przecie.
Jeszcze nie jeden, jeszcze nie raz...
ujrzysz w swym oku aureory blask...

Tym oto skronym wierszem,
chcialbym podziekowac,
za 6'letnie doswiadczenie,
wierny, twej niewdziecznej zasadzie..

cobys nudna nigdy nie byla..
mom jedyna i najlepsza,
ta kochana
i piekna...


GreenDragoPL 25.04.2007


Ostatnio edytowany przez GreenDrago, 25 Kwi 2007, 13:14, edytowano w sumie 1 raz

Profil E-mail Offline
Nie podano
PostWysłany: 29 Kwi 2007, 12:36 
Novice
Awatar użytkownika
Dołączenie:
Marzec 2006
Posty: 360
HP: 270
Society: Kingsajz
Nick w grze: Northberg
Trochę późno, ale też dorzucam się do puli nagród:
3x Emik S30 (L), każdy full tt (5,2 PED)
Najlepiej po jednym na każde miejsce.


Profil Offline
Nie podano
PostWysłany: 29 Kwi 2007, 12:59 
Amateur
Awatar użytkownika
Dołączenie:
Marzec 2006
Posty: 526
HP: 105
Society: Kingsajz
Nick w grze: Furion Fox PL
to i ja do swojej puli dorzucam 2 emiki s30 (takze full tt :P )


Profil E-mail Offline
Nie podano
PostWysłany: 01 Maj 2007, 09:30 
Able
Awatar użytkownika
Dołączenie:
Kwiecień 2005
Posty: 1485
HP: 0
Nick w grze: Harddy DUCH Cooldice
ok, konkurs zamykam, lada dzień powstanie ANKIETA do głosowania

dziękuję wszystkim uczestnikom i sponsorom !!

niech wygra najlepszy 8)

MOŻNA JUŻ GŁOSOWAĆ NA NAJLEPSZĄ PRACĘ LITERACKĄ, ZAPRASZAM

http://www.entropiauniverse.pl/viewtopic.php?p=44841


Profil Offline

Wyświetl posty z poprzednich:  Sortuj według  

Ten temat został zablokowany, nie możesz edytować ani pisać nowych postów.



Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 6 gości

Panel
Góra
Skocz do:  
cron
Powered by phpBB © phpBB Group • tłumaczenieDesign by CvX! and Ateush based on style by Ercan Koc

Planet Calypso